poniedziałek, 1 grudnia 2014

05. Really?

Jade przełknęła ślinę i zaczęła stukać paznokciami o framugę drzwi. Stała przed zamkniętym wejściem jak idiotka. Czekała, aż oni sobie po prostu pójdą. Kolejny raz spojrzała przez judasz. Dalej tam stali.
Po jakimś czasie miała nadzieję, że już ich tam nie ma, ale gdy się odwróciła dzwonek znów zadzwonił.
-Czy ty na zbawienie czekasz?-z kuchni dobiegł głos Perrie.
-Zamek mi się zaciął!-skłamała-Ożenię się... Jestem idiotką!-warknęła podchodząc do drzwi. Chwyciła za klamkę. Ręce trzęsły się jej niemiłosiernie przez co klamka co chwilę skrzypiała. "No dalej to tylko oni... Przecież się znacie. Jesteście , lub byliście przyjaciółmi" powtarzała jak mantrę w myślach. Jednym pociągnięciem otworzyła drzwi.
Stała tak wpatrując się w pustą przestrzeń. Poszli sobie?
-Kto to?
-Nikt...?-powiedziała zaskoczona. Modliła się, aby odeszli, ale teraz zmieniła zdanie-Ja chce go przytulić-jęknęła a blondynka spojrzała na nią zdziwiona.
-Kogo?
-Pomyśl-przeszła obok niej i usiadła na najniższym schodku. Jeszcze niedawno była tak silna... No właśnie BYŁA.

Chłopak odpalił papierosa i siadł na murku przy ogrodzeniu domu. Było całkowicie ciemno a jedyne światło dawał jego telefon.
Uporczywą ciszę przerwał krótki dźwięk komórki Zayna.
-Louis?-zdziwił się chłopak i otworzył wiadomość od przyjaciela "No więc oficjalnie mogę mówić do ciebie-tatuśku?".
-Skąd wiesz?-warknął do telefonu-A no tak Niall-fuknął.
-No to kiedy nas przedstawisz swojej rodzince?-zaśmiał się sarkastycznie Louis.
-Nie mojej córki na oczy-zgasił papierosa i przerzucił przez wysokie drewniane ogrodzenie.
-A próbujesz? Znając ciebie nie
-Byłem tam wczoraj, ale nikt nie otworzył-westchnął i zamknął drzwi tarasowe. Nialla jeszcze nie było w domu. Świadczyło o tym puste miejsce na jego wieszaku i brak jego butów.
-A no chyba, że tak... Wiesz pocieszałbym dalej, ale Eleanor włącza film! Powodzenia-zaśmiał się i rozłączył rozmowę.
Malik wszedł po śliskich krętych schodach na górną część nowego domu i w swojej sypialni odnalazł laptopa. W wyszukiwarkę wpisał imię i nazwisko matki jej córki i dopisek "córka". Przeczytał wszystkie znalezione artykuły i przeglądnął masę zdjęć. Perrie naprawdę się zmieniła. Nie wyglądała już jak dziewczyna ze zdjęcia, które chłopak wciąż miał na telefonie, ani na dziewczynę,która widniała w jednej z antyram w garderobie. Czy to na pewno była jego Perrie? Och... nie ona już nie jest jego.
-Ale będzie-powiedział jakby rozmawiał z wewnętrznym sobą. Z fotela, który stał w koncie sypialni zgarnął swoją kurtkę, a z komody zabrał kluczyki do nowego auta.
Wybiegł przed dom. Znów padał śnieg. Zayn kocha śnieg, bo wtedy znów może poczuć się jak dziecko. Można powiedzieć, że jest dużym dzieckiem.


Perrie usłyszała dzwonek do drzwi.
-Tym razem to ja otworze!-pchnęła przyjaciółkę i chwyciła za klamkę. Z uśmiechem otworzyła drzwi, ale zamarła. Chciała zamknąć drzwi, ale stopa chłopaka ja zatrzymała.
-Czego chcesz?-warknęła jak najostrzej umiała.
-Chce poznać moją córkę-powiedział spokojniej a dziewczyna uchyliła drzwi.
-Skąd wiesz gdzie mieszkamy?-syknęła i wyprzedziła chłopaka tarasując mu drogę.
-Twitter pomaga-wymusił się na uśmiech. Blondynka jednak go nie odwzajemniła.
-Jasmine śpi nie będę jej budzić-zagryzła wargę ze zdenerwowania. Czy to naprawdę on?! "Dlaczego ja go do cholery wpuściłam?! Powinnam udawać, że to nie ja... Przecież się zmieniłam może by się nabrał?"
-Jasne-przeczesał włosy ze zdenerwowania-Czy... Czy ty mieszkasz z Jade?-zapytał z nadzieją w głosie. Chciał, by Niall mógł spotkać się ze swoją miłością, a gdyby Jade nie mieszkała tu to nigdy nie otrzymałby jej miejsca zamieszkania. Perrie potrafi być uparta.
-Taaa-przeciągnęła samogłoskę i przejechała językiem po suchych ustach. Ze stresu rozbolał ją brzuch-A co?-zadała bezsensowne pytanie. Przecież wiedziała, że chodzi o Nialla.
-Niall cie widział i strasznie się napalił, że spotka i Jade-mówił z ociąganiem. Każde słowo badał uważnie i nie chciał by został wyrzucony za drzwi po trzech zdaniach, które wypowiedział.
-Przyjdź jutro to zobaczysz się z Jasmine-westchnęła. Nie chciała być niegrzeczna, ale pragnęła by poszedł... Poszedł i nie wrócił...
-Jutro nie mogę-na jego twarz wkradł się grymas-Może być w poniedziałek?
Blondynka na chwile zamyśliła się.
-Tak, mi pasuje-uśmiechnęła się lekko-Możesz podjechać pod przedszkole Jas?
-Wyślesz mi adres?-zapytał i stanął przy drzwiach.
-Taaa... Jasne-złapała klamkę i wypuściła chłopaka za drzwi. Poczuła lekki nie dosyt. Myślała, że Mulat ją przytuli albo po prostu się pożegna, ale to nie nastąpiło.
Kiedy domykała drzwi usłyszała swoje imię.
-Perrie czekaj!-wyjrzała na korytarz-Daj mi swój numer-miał przyśpieszony oddech. Musiał biec "A no tak winda się zepsuła" pomyślała Perrie i odebrała telefon od Zayna.
-Proszę-uśmiechnęła się lekko.-Do poniedziałku Perrie-przytulił ją lekko i odszedł.

-Czy to się dzieje na prawdę?-zapytała samą siebie.

Notka:
Jestem geniuszem! Napisałam, że rozdział pojawi się 31.11 a listopad ma 30 dni... Brawa dla Juliet!
Bądź co bądź, ale dodaje z terminem więc radujmy się! <3
Co myślicie o rozdziale?? Dla mnie taki sobie no, ale Zerrie! :D
Czekam na opinie!
Juliet xxx

2 komentarze:

  1. Kolejny super rozdział :3
    Czekam na kolejny! ♥
    PS: Usuń weryfikację to będziesz mieć więcej komentarzy :D

    OdpowiedzUsuń