Jade wsiadła do auta cała roztrzęsiona. Nie zważała na panującą śnieżycę, liczyła się tylko ona Sarah. Teraz kiedy udało im się na nowo zaprzyjaźnić ona znów ma zamiar odejść? I już nigdy nie wrócić? Dla dziewczyny było to nie do pomyślenia dlatego dodała gazu. Nie wiedziała czy przyjeżdżając tam w czymś pomoże, ale chciała być przy niej. Nawet gdyby były to ostatnie godziny jej życia.
Kiedy jej telefon zaczął dzwonić rzuciła nim na siedzenie z tyłu, nie spoglądając nawet kto próbuje się z nią skontaktować.
Wreszcie stanęła przed wejściem do szpitala i wypuściła powietrze ze świstem. Kilka razy bywała w tym szpitalu, ale nigdy nie śniło jej się przyjechać tu oglądać zmasakrowaną przyjaciółkę. Uderzyła rękami o blat recepcji, gdyż nikogo tam nie zobaczyła.
-Jest tu ktoś do cholery?!-warknęła wściekła. Już sama nie wiedziała czy jest zła... Bardziej odczuwała bezradność.
-Tak, tak już idę-z pokoju z wszystkimi kartotekami wyszedł młody chłopak. Pewnie jakiś student na praktykach.
-Gdzie leży Sarah Murs?-zapytała drżącym głosem.
-Należy pani do rodziny?-podniósł na nią wzrok,
-Tak!-krzyknęła bez zastanowienia-Jestem siostrą!
-Sala dwieście trzydzieści dwa na pierwszym piętrze od windy w lewo ostatnie drzwi-uśmiechnął się-Te przy choince.
Jade nic nie mówiąc wbiegła do zamykającej się windy. Kiedy maszyna zatrzymała się na pierwszym piętrze dziewczyna jak poparzona z niej wybiegła. Napotkała pierwsze drzwi i przeczytała napis "OIOM". Do jej oczu znów napłynęły łzy. Dobiegła do drzwi od sali przyjaciółki. Przez wielką szybę było wszystko widać.
Złapała za klamkę, ale pielęgniarka ją zatrzymała.
-Nie wolno tam pani wejść!-powiedziała surowo wciąż trzymając rękę Jade. Dziewczyna nie miała siły się szarpać więc kiwnęła głową na znak, że zrozumiała i usiadła na przeciwko sali.
-Wie może pani co z nią?-odezwała się cicho nie podnosząc wzroku.
-Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji-odwróciła się na pięcie i odeszła.
Nigdzie nie było widać jakiegokolwiek lekarza. Krążyła od krzesła do szyby, od szyby do drzwi, zaś od drzwi znów do krzesła i tak ciągle. Ilekroć stawała przy drzwiach kusiło ją by nacisnąć klamkę i wejść do środka. Wiedziała, że tak czy tak ktoś ją zobaczy i zostanie wyrzucona.
Na korytarzu nie było nikogo oprócz niej, więc powoli wstała i kiedy miała chwytać za klamkę kątem oka zauważyła zaczytanego doktora. Podbiegła do niego.
-Pani od pani Sarah?-zapytał spoglądając na nią. Jade pokiwało głową-Źle z nią. Operacja skończyła się godzinę temu i jeśli w ciągu dwudziestu czterech godzin się nie obudzi to wtedy nie będziemy mieli czego ratować. Niech pani jedzie do domu i przyjedzie rano. Nie ma sensu tu samej siedzieć.
-Nie siedzę tu sama-powiedziała cicho-Jestem tutaj z Sarah!
-Niech pani będzie-machnął ręką i odszedł. Dziewczyna stanęła obok szyby i dotknęła dłońmi zimnego szkła.
-Sarah proszę nie odchodź... Nie teraz, gdy jesteś mi naprawdę potrzebna-zacisnęła mocno powieki, by łzy nie wypłynęły na wierzch-Kocham Cię Sars-przyłożyła jedną rękę do serca i dotknęła czołem szyby.
Blondynka podniosła głowę i spojrzała na zegarek. Dochodziła dziewiąta.
-Dziś wigilia-uśmiechnęła się sama do siebie i przerzuciła nogi na ziemię. Dotknęła zimnych paneli dlatego przez jej ciało przeszedł niemiły dreszcz zimna. Zignorowała to i założyła różowawą bluzę, która bardzo kontrastowała z jej zieloną bluzką od piżamy.
Wyszła na korytarz i skierowała się na lewo. Uchyliła lekko drzwi od pokoju Jasmine i Aarona. Małej dziewczynki już nie było a chłopiec wciąż spał jak niedźwiedź od czasu do czasu przekręcając się z boku na bok. Perrie uśmiechnęła się. Kochała swojego "siostrzeńca" zawsze był taki niezdarny i słodki idealne połączenie Jade i Nialla. Jasmine zaś była strasznie "postrzelona" tak jak Zayn, ale urocza jak Perrie.
Na dole domu panował straszny nieład. Mama Perrie próbowała dogonić Jasmine z śniadaniem, przed którym dziewczynka dla zabawy uciekała. Norma przygotowywała pierwsze potrawy na wigilię, a w między czasie sprzątała kuchnię. Nikt chyba nie zauważył nieobecności Jade. Dopiero po chwili Perrie zdziwiła się, że Jade jeszcze śpi. Zawsze wstawała wcześniej od wszystkich. Jednak w pokoju też jej nie było.
-Nie widział nikt Jade?-zapytała Edwards wchodząc do kuchni. Zabrała plasterek ogórka z talerza córki i cmoknęła ją w czoło.
-Ja ją widziałam!-krzyknęła Jasmine-W nocy jak szłam siusiu to ciocia gdzies wychodziła. Jak ją zapytałam to powiedziała, że idzie do przyjaciółki i żebym nikomu nie mó.... Ups!
-Już wiem gdzie jest-głos zabrała Norma-Pojechała do Sarah do szpitala, ale żeby tam całą noc siedziała? Z Murs podobno nie jest tak źle-powiedziała mama Jade.
-W którym to szpitalu? Siedzi tam sama może trzeba ją wesprzeć?-wzruszyła ramionami Perrie-Który to szpital?
-Ten na skrzyżowaniu koło centrum.
Jade siedziała na krześle kiedy usłyszała swoje imię. Była wykończona. Dopijała już piątą kawę.
Odwróciła wzrok w stronę nawoływania i zobaczyła Perrie. Skąd ona tu się wzięła?-pomyślała.
-Jeju Jade! Powinnaś wrócić do domu... Nie spałaś całą noc prawda?-kucnęła przy niej i dotknęła rękami kolan przyjaciółki.
-Perrie ty nie rozumiesz... Nikt nie rozumie-pociągnęła nosem-Pomagałam jej przez połowę mojego życia. Wpierałam kiedy jej rodzice się rozwiedli. Kiedy jej ojciec pił a później wyżywał się na niej. Była dla mnie ważniejsza niż ktokolwiek inny a później ja o niej po prostu zapomniałam. Stałam się sławna i znalazłam sobie inne przyjaciółki. A ona powiedziała mi, że wciąż mnie wspierała choć byłam tak daleko od niej. Choć miałam ją w dupie to ona wciąż mnie kochała rozumiesz? A teraz ona tam leży bez szans a ja jestem tak kurewsko bezradna! Jeśli nie obudzi się w ciągu najbliższych siedmiu godzin mogę pogodzić się ze śmiercią najbliższej mi osoby! A wy wszyscy każecie mi wracać do domu! Zostawić ją tu samą. Jej matka zginęła, ojciec zapił się na śmierć a ona? Ona tu umiera! Mam ją tu kurwa samą zostawić?!
Blondynka bez zastanowienia mocno przytuliła Jade.
-Jeśli Sars nie przeżyje to wiedz, że ja zawsze ci pomogę słońce-szepnęła-Pomogę ci odzyskać Nialla i znów poukładać twoje życie. Ja wierze, że Sarah przeżyje i ty też musisz. Zostanę tu z tobą i będę cię wspierać, bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką rozumiesz?
-Dziękuję Perez-położyła głowę na jej ramieniu-Jesteś najlepsza wiesz o tym?-spojrzała na nią a Perrie lekko się uśmiechnęła.
-To ty jesteś najlepsza księżniczko-wtuliła się w przyjaciółkę i ciągle patrzyła na bezbronną blondynkę, która leżała na białym łóżku. Nie znała jej, ale wiedziała, że jest ważna dla Jade więc dla niej tym bardziej.
Notka:
Tragiczne święta się szykują w BU! Juls taka zła!
Jestem zaskoczona, bo pod tamtym rozdziałem było 4 komentarze :) To milutkie ^^ Byłam przyzwyczajona do 2 więc te 4 to miła odskocznia.
Zapomniałam dodać tam z boku daty dodania rozdziału, ale myślę, że nie robi to jakiegoś kłopotu.
Jak się wam podoba? Ja tym razem was zaskoczę i powiem, że mi bardzo (skromna Juliet).
Całkowitą opinię zostawiam wam <3
xx
Nareszcie! <3 Mam podobne zdanie jak ty i uważam, że jest boski *o* Jeśli Sarah nie przeżyje to przysięgam, że i siebie będę pisać cały czas takie zakończenia hisgsnsbsj <3 :D xd
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze na feriach będziesz jeszcze częściej pisać <3 :)
Pozdrowionka *.* ♣♡
Hej skarbie xx
OdpowiedzUsuńNominowałam Ciebie do Liebster Award
Więcej informacjii tutaj:
http://opowiadanieozyciuonedirection.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html
Ps. Świetny rozdział!
Doczekałam się kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Na prawdę. Jest świetny :)
Piszesz tak cudowne...
Och no czekam na nexta! <3
Buziole - Maja<3