czwartek, 15 stycznia 2015

08.You are the best

Jade wsiadła do auta cała roztrzęsiona. Nie zważała na panującą śnieżycę, liczyła się tylko ona Sarah. Teraz kiedy udało im się na nowo zaprzyjaźnić ona znów ma zamiar odejść? I już nigdy nie wrócić? Dla dziewczyny było to nie do pomyślenia dlatego dodała gazu. Nie wiedziała czy przyjeżdżając tam w czymś pomoże, ale chciała być przy niej. Nawet gdyby były to ostatnie godziny jej życia.
Kiedy jej telefon zaczął dzwonić rzuciła nim na siedzenie z tyłu, nie spoglądając nawet kto próbuje się z nią skontaktować.
Wreszcie stanęła przed wejściem do szpitala i wypuściła powietrze ze świstem. Kilka razy bywała w tym szpitalu, ale nigdy nie śniło jej się przyjechać tu oglądać zmasakrowaną przyjaciółkę. Uderzyła rękami o blat recepcji, gdyż nikogo tam nie zobaczyła.
-Jest tu ktoś do cholery?!-warknęła wściekła. Już sama nie wiedziała czy jest zła... Bardziej odczuwała bezradność.
-Tak, tak już idę-z pokoju z wszystkimi kartotekami wyszedł młody chłopak. Pewnie jakiś student na praktykach.
-Gdzie leży Sarah Murs?-zapytała drżącym głosem.
-Należy pani do rodziny?-podniósł na nią wzrok,
-Tak!-krzyknęła bez zastanowienia-Jestem siostrą!
-Sala dwieście trzydzieści dwa na pierwszym piętrze od windy w lewo ostatnie drzwi-uśmiechnął się-Te przy choince.
Jade nic nie mówiąc wbiegła do zamykającej się windy. Kiedy maszyna zatrzymała się na pierwszym piętrze dziewczyna jak poparzona z niej wybiegła. Napotkała pierwsze drzwi i przeczytała napis "OIOM". Do jej oczu znów napłynęły łzy. Dobiegła do drzwi od sali przyjaciółki. Przez wielką szybę było wszystko widać.
Złapała za klamkę, ale pielęgniarka ją zatrzymała.
-Nie wolno tam pani wejść!-powiedziała surowo wciąż trzymając rękę Jade. Dziewczyna nie miała siły się szarpać więc kiwnęła głową na znak, że zrozumiała i usiadła na przeciwko sali.
-Wie może pani co z nią?-odezwała się cicho nie podnosząc wzroku.
-Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji-odwróciła się na pięcie i odeszła.
Nigdzie nie było widać jakiegokolwiek lekarza. Krążyła od krzesła do szyby, od szyby do drzwi, zaś od drzwi znów do krzesła i tak ciągle. Ilekroć stawała przy drzwiach kusiło ją by nacisnąć klamkę i wejść do środka. Wiedziała, że tak czy tak ktoś ją zobaczy i zostanie wyrzucona.
Na korytarzu nie było nikogo oprócz niej, więc powoli wstała i kiedy miała chwytać za klamkę kątem oka zauważyła zaczytanego doktora. Podbiegła do niego.
-Pani od pani Sarah?-zapytał spoglądając na nią. Jade pokiwało głową-Źle z nią. Operacja skończyła się godzinę temu i jeśli w ciągu dwudziestu czterech godzin się nie obudzi to wtedy nie będziemy mieli czego ratować. Niech pani jedzie do domu i przyjedzie rano. Nie ma sensu tu samej siedzieć.
-Nie siedzę tu sama-powiedziała cicho-Jestem tutaj z Sarah!
-Niech pani będzie-machnął ręką i odszedł. Dziewczyna stanęła obok szyby i dotknęła dłońmi zimnego szkła.
-Sarah proszę nie odchodź... Nie teraz, gdy jesteś mi naprawdę potrzebna-zacisnęła mocno powieki, by łzy nie wypłynęły na wierzch-Kocham Cię Sars-przyłożyła jedną rękę do serca i dotknęła czołem szyby.


Blondynka podniosła głowę i spojrzała na zegarek. Dochodziła dziewiąta.
-Dziś wigilia-uśmiechnęła się sama do siebie i przerzuciła nogi na ziemię. Dotknęła zimnych paneli dlatego przez jej ciało przeszedł niemiły dreszcz zimna. Zignorowała to i założyła różowawą bluzę, która bardzo kontrastowała z jej zieloną bluzką od piżamy.
Wyszła na korytarz i skierowała się na lewo. Uchyliła lekko drzwi od pokoju Jasmine i Aarona. Małej dziewczynki już nie było a chłopiec wciąż spał jak niedźwiedź od czasu do czasu przekręcając się z boku na bok. Perrie uśmiechnęła się. Kochała swojego "siostrzeńca" zawsze był taki niezdarny i słodki idealne połączenie Jade i Nialla. Jasmine zaś była strasznie "postrzelona" tak jak Zayn, ale urocza jak Perrie.
Na dole domu panował straszny nieład. Mama Perrie próbowała dogonić Jasmine z śniadaniem, przed którym dziewczynka dla zabawy uciekała. Norma przygotowywała pierwsze potrawy na wigilię, a w między czasie sprzątała kuchnię. Nikt chyba nie zauważył nieobecności Jade. Dopiero po chwili Perrie zdziwiła się, że Jade jeszcze śpi. Zawsze wstawała wcześniej od wszystkich. Jednak w pokoju też jej nie było.
-Nie widział nikt Jade?-zapytała Edwards wchodząc do kuchni. Zabrała plasterek ogórka z talerza córki i cmoknęła ją w czoło.
-Ja ją widziałam!-krzyknęła Jasmine-W nocy jak szłam siusiu to ciocia gdzies wychodziła. Jak ją zapytałam to powiedziała, że idzie do przyjaciółki i żebym nikomu nie mó.... Ups!
-Już wiem gdzie jest-głos zabrała Norma-Pojechała do Sarah do szpitala, ale żeby tam całą noc siedziała? Z Murs podobno nie jest tak źle-powiedziała mama Jade.
-W którym to szpitalu? Siedzi tam sama może trzeba ją wesprzeć?-wzruszyła ramionami Perrie-Który to szpital?
-Ten na skrzyżowaniu koło centrum.


Jade siedziała na krześle kiedy usłyszała swoje imię. Była wykończona. Dopijała już piątą kawę.
Odwróciła wzrok w stronę nawoływania i zobaczyła Perrie. Skąd ona tu się wzięła?-pomyślała.
-Jeju Jade! Powinnaś wrócić do domu... Nie spałaś całą noc prawda?-kucnęła przy niej i dotknęła rękami kolan przyjaciółki.
-Perrie ty nie rozumiesz... Nikt nie rozumie-pociągnęła nosem-Pomagałam jej przez połowę mojego życia. Wpierałam kiedy jej rodzice się rozwiedli. Kiedy jej ojciec pił a później wyżywał się na niej. Była dla mnie ważniejsza niż ktokolwiek inny a później ja o niej po prostu zapomniałam. Stałam się sławna i znalazłam sobie inne przyjaciółki. A ona powiedziała mi, że wciąż mnie wspierała choć byłam tak daleko od niej. Choć miałam ją w dupie to ona wciąż mnie kochała rozumiesz? A teraz ona tam leży bez szans a ja jestem tak kurewsko bezradna! Jeśli nie obudzi się w ciągu najbliższych siedmiu godzin mogę pogodzić się ze śmiercią najbliższej mi osoby! A wy wszyscy każecie mi wracać do domu! Zostawić ją tu samą. Jej matka zginęła, ojciec zapił się na śmierć a ona? Ona tu umiera! Mam ją tu kurwa samą zostawić?!
Blondynka bez zastanowienia mocno przytuliła Jade.
-Jeśli Sars nie przeżyje to wiedz, że ja zawsze ci pomogę słońce-szepnęła-Pomogę ci odzyskać Nialla i znów poukładać twoje życie. Ja wierze, że Sarah przeżyje  i ty też musisz. Zostanę tu z tobą i będę cię wspierać, bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką rozumiesz?
-Dziękuję Perez-położyła głowę na jej ramieniu-Jesteś najlepsza wiesz o tym?-spojrzała na nią a Perrie lekko się uśmiechnęła.
-To ty jesteś najlepsza księżniczko-wtuliła się w przyjaciółkę i ciągle patrzyła na bezbronną blondynkę, która leżała na białym łóżku. Nie znała jej, ale wiedziała, że jest ważna dla Jade więc dla niej tym bardziej.

Notka:
Tragiczne święta się szykują w BU! Juls taka zła!
Jestem zaskoczona, bo pod tamtym rozdziałem było 4 komentarze :) To milutkie ^^ Byłam przyzwyczajona do 2 więc te 4 to miła odskocznia.
Zapomniałam dodać tam z boku daty dodania rozdziału, ale myślę, że nie robi to jakiegoś kłopotu.
Jak się wam podoba? Ja tym razem was zaskoczę i powiem, że mi bardzo (skromna Juliet).
Całkowitą opinię zostawiam wam <3
xx

3 komentarze:

  1. Nareszcie! <3 Mam podobne zdanie jak ty i uważam, że jest boski *o* Jeśli Sarah nie przeżyje to przysięgam, że i siebie będę pisać cały czas takie zakończenia hisgsnsbsj <3 :D xd
    Mam nadzieje, ze na feriach będziesz jeszcze częściej pisać <3 :)

    Pozdrowionka *.* ♣♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej skarbie xx
    Nominowałam Ciebie do Liebster Award
    Więcej informacjii tutaj:
    http://opowiadanieozyciuonedirection.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html

    Ps. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Doczekałam się kolejnego rozdziału!
    Dziękuję! Na prawdę. Jest świetny :)
    Piszesz tak cudowne...
    Och no czekam na nexta! <3
    Buziole - Maja<3

    OdpowiedzUsuń