piątek, 23 stycznia 2015

09. Proud

Mama Perrie zdenerwowana uciążliwym dzwonieniem telefonu Perrie spoglądnęła na jego ekranik. Jedno nieodebrane połączenie od Jack'a i kilka od nieznanego jej Zayn'a. Kojarzyła to imię, ale nie mogła przypomnieć sobie do kogo ono należy. Po kilku sekundach na ekranie pojawiła się treść sms'a właśnie od Zayn'a.
"Perrie wszystko ok? Zero znaku życia od dwóch dni. To nie w twoim stylu Perez". Nie wiele osób mogło mówić do niej "Perez" było to raczej przezwisko zarezerwowane dla najbliższych przyjaciół. Debbie znała ich wszystkich, ale dlaczego nie kojarzyła Zayn'a?
-Norma?! Znasz jakiegoś Zayn'a?!
-Jade nawijała połowę wieczoru o jakimś Niall'u i Zayn'ie, ale niezbyt ją słuchałam. A co?
-A bo do Perrie dzwoni od jakiś dwudziestu minut... Może to jej nowy chłopak? Nie to raczej nie możliwe, bo nic o tym nie wspominała.
-Jeśli wrócą na kolacje to się spytasz-wzdrygnęła ramionami Norma.


Perrie szła krętymi korytarzami szpitala by dopaść jedynego w tym budynku automatu z kawą. Był na parterze gdzieś koło bufetu.
-Ale gdzie jest bufet?-powiedziała sama do siebie i nagle na kogoś wpadła-O boże przepraszam!-pisnęła i wstała z ziemi otrzepując swoje szare dresy.
-Perrie?-niski ton sprawił, że dziewczyna spojrzała do góry.
-Connor?!-zaczęła się wycofywać.
-Szłaś w tamtą stronę Perez-jej przezwisko powiedział wolno i dosadnie. Blondynka skrzywiła się.
-Nie nazywaj mnie tak!-warknęła a jej wargi zaczęły niespokojnie drgać.
-Teraz się jeszcze rozpłacz i będzie kolejny skandal w tabloidach-zaśmiał się drwiąco i na pewno nie przyjacielsko-Słyszałem, że teraz masz kogoś kto może cię nazywać Perez-uśmiechnął się chytrze-I nie chodzi mi tutaj o Jack'a!
-Przestań dobra? Nie możesz po prostu odpuścić?-zapytała z głosem przepełnionym smutkiem. "Kurwa nie płacz, Perrie! Nie teraz!" zganiła się w myślach i znów spojrzała na chłopaka.
-Postaw się w mojej sytuacji! Byliśmy razem a ty pieprzyłaś się z jakimś arabem i zrobiłaś sobie z nim bachora! Edwards jesteś zerem! Zerem gorszym niż ja-warknął i nagle poczuł mocny ból w lewym policzku-I co ty kurwa robisz?!
-Ty ranisz mnie, a ja ranie ciebie proste!-wzruszyła ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz w świecie. Wyminęła chłopaka, ale nagle odwróciła się i podeszła trochę bliżej niego-A to za pieprzonego araba-jej kolano wylądowało między nogami Connora przez co ten zawył z bólu. Wszystkie osoby, które przewinęły się w między czasie odwróciły się. Kilka dziewczyn z tak zwanym "respectem" spoglądało na dziewczynę, a chłopacy krzywili się na sam widok uderzenia. Perrie zaśmiała się i poszła w swoim kierunku.
Zaczęła szukać po kieszeniach telefonu i sprawdzić czy Zayn albo Jack do niej nie napisał. Tęskniła za tą dwójką. Nie wiedziała, za którym bardziej.
Kiedy wreszcie miała dwa kubki kawy w ręce i małe opakowanie cukru zdecydowała się na drogę powrotną do Jade. Zastała ją płaczącą przy szybie od sali blondynki. Drzwi były uchylone a na łóżku nie leżał żaden człowiek. Brązowe kubki wypadły z rąk Perrie.


Zayn siedział z telefonem przy uchu i słuchał narzekania Ariany, że śnieg zasypał całą jej dzielnice i jest uziemiona w domu.
-No tak, tak-przytaknął jej i zaczął kreślić najróżniejsze kształty, napisy i znaczki na kartce w szkicowniku-Kurwa-warknął czym przerwał monolog swojej dziewczyny.
-Co jest?-zapytała lekko przerażona.
-Projektowałem pokój Jas i teraz go zakryślałem-wywrócił oczami-Tak się w twoją opowieść wciągnąłem-zaśmiał się. Było oczywiste, że kłamał.
-Tylko Jas, Jas i Jas! Dawniej było lepiej-krzyknęła a w Zaynie się zagotowało.
-Ariana do jasnej ciasnej! Jasmine to moja córka i będę ciągle o niej mówił, a jeśli ty tego nie rozumiesz to nie wiem co z tobą-parsknął.
-Niech ci będzie-westchnęła i się rozłączyła.
-Mamo chodź tu!-krzyknął Zayn, a zaraz w jadalni pojawiła się jego rodzicielka-Który lepszy?-podał jej szkicownik z dwoma zaprojektowanymi pokojami. Nie robił tego sam. Najlepsza przyjaciółka Trishy, która była projektantem wnętrz chętnie mu pomogła. Wybierali razem meble, farby, którymi miał być wymalowany pokój i dawała wskazówki, gdy Zayn kreślił gdzie co ma stać.
-Ten drugi-wskazała łyżką na pokój, który miał być w kolorze bieli i bordo.
-No już możesz dalej gotować-zaśmiał się i odgonił mamę ruchem ręki.
-Ty też byś pogotował!-śmiała się razem z nim i uderzyła go w tył głowy.
-No to ci pomogę!-wstał z krzesła i odłożył na nie zeszyt.
Gotowanie co prawda nie poszło mu najlepiej, ale Trisha była mu wdzięczna za pomoc.
-Kiedy ja wreszcie poznam twoje dwie panny?-podniosła obie brwi i spojrzała na syna. Zayn wywrócił oczami. Pytała się o to każdego dnia od poznania prawdy.
-Mamo po pierwsze Jasmine jest moją "panną" a Perrie-jego wypowiedz została przerwana.
-Niestety nie! Kontynuuj-zachichotała.
-Mamo-westchnął z małym uśmiechem na twarzy-Obiecuję, że po świętach zabiorę cię do Londynu i poznasz Jas i Perrie-zapewnił kobietę i usiadł przy blacie-No co się tak patrzysz? Brudny jestem?-zaczął oglądać się z każdej strony.
-Nie po prostu dziwię się jak taki niedorajda został ojcem, zrobił karier. Zawsze chciałam być, z któregoś z moich dzieci dumna wiesz? I przez ciebie moje marzenia się spełniają Zen-przytuliła syna. Chłopak też poczuł się dumny. Jest dumnym ojcem i synem.


-Nie wiem Perrie-powiedziała Jade krztusząc się  łzami-Ta linia się zrobiła prosta, to coś zaczęło pikać. Ci lekarze tam wpadli i ją zabrali. Nic nie mówili! Jakaś szmata mnie odepchnęła i zaczęła na mnie warczeć. Ten szpital jest psychiczny Perez-szatynka trzęsła się i wtuliła mocniej w blondynkę.
-Sars nie może umrzeć i trzeba w to wierzyć. Nawet nie wiem jak by było ciężko to powtarzaj jedno "Moja mała blondyna będzie żyć" rozumiesz? Nie wolno się poddawać-gładziła jej plecy.
-Nadzieja matką głupich-zaszlochała.
-Jak zwykle bredzisz Jeed-zbeształa ją-Tak nie wolno-przeczesała jej włosy palcami.
-Dziś wigilia-na jej twarz wkradł się jeszcze większy grymas-Nie będzie nas na kolacji Perez. To już druga pod rząd-zagryzła wargi.
-Lekarze mają się pośpieszyć uratować naszą Sarsę. My zdążymy przyjechać na kolacje i unikniemy śmierci przez ucięcie głowy-Perrie próbowała rozluźnić sytuację. Nie udało jej się. Na twarzy Jade nawet kąciku ust lekko nie powędrowały ku górze.
Zrezygnowana Edwards oklapnęła na niebieskie krzesło. Wlepiła wzrok w szybę. Pusta sala raziła swoją bielą.

Notka:
Na wstępie informuję was, że za tydzień mam ferie i nadrobię kilka rozdziałów w najbliższy miesiąc. Mam przynajmniej taką nadzieję:)
I jeszcze jedno. W następnym rodziale więcej Nialla, dzieci i radosnych świąt (tak mam na razie w planach).
Jak podoba się wam rozdział?
Liczę na kilka komentarzy :)

2 komentarze:

  1. Taki cudowny rozdział...
    Z jednej strony super bo Zayn juz projektuje pokoj dla Jas, a z drugiej... Z Sarah jest coraz gorzej ;-; Mam nadzieje ze nic jej nie bedzie...
    Czekam na nexta!
    Buziole-Maja❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj,, kochana :') Się porobiło :D
    Mam nadzieję, że z Sarah będzie lepiej niz teraz :c <3
    Czekam na next i mam nadzieję, że w ferie będziesz pisała częściej! :D xdd
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń