Dziewczyna zatrzasnęła syna w aucie i przebiegła na drugą stronę ulicy nie zważając nawet na to, że ledwo uniknęła śmierci odbijając się od maski hamującego samochodu.
Wpadła w ręce policjanta, ale za bardzo bała się o to co się właśnie stało żeby odejść o krok do tyłu.
-Nie może pani pójść dalej!-policjant zapewne nie wiele starszy od Jade popchnął ją do tyłu na tyle mocno, że ta o mało nie upadła. Jednak zawziętość wzięła górę i dziewczyna jeszcze raz próbowała wtargnąć na plac obklejony żółtą taśmą-Czy naprawdę nie rozumie Pani, że przejście jest niemożliwe?-warknął w jej stronę, a ona stanęła i wlepiła w niego mordercze spojrzenie.
-Czy naprawdę Pan nie rozumie, że prawdopodobnie tym czarnym autem jechał mój przyjaciel?!-wykrzyczała tupiąc nogą jak mała dziewczynka.
-Oboma autami jechały kobiety, więc to niemożliwe żeby był tam Pani przyjaciel-wyjaśniła policjantka, która ni stąd ni zowąd znalazła się obok nich.
-Na pewno? Nie było nikogo oprócz nich?-zaczęła dopytywać.
-Jesteśmy pewni-kobieta uśmiechnęła się lekko-Możesz wracać na zakupy spokojnie, Jade-poklepała ją po ramieniu.
-Kamień z serca-odetchnęła i kiedy już odchodziła odwróciła się na moment-Skąd pani zna moje imię?
-Moja córka wami żyje! Uciekaj, bo syn pewnie czeka!
Jade uśmiechnęła się i przechodząc przez ulicę wyjęła telefon.
-Halo?-usłyszała głos blondyna.
-Niall, gdzie jesteś?-zapytała na wstępie.
-W drodze do waszego mieszkania, a co?-zdziwił się. Lubił kiedy Jade wyrażała jak bardzo się o niego martwi.
-Dzięki Bogu! Bo był wypadek i brało w nim udział identyczne auto jak twoje bałam się, że to ty-cicho się zaśmiał. Lubił kiedy Jade wyrażała jak bardzo się o niego martwi.
-Jestem mistrzem jazdy! Nie ulegnę wypadkowi choćby za sto lat!-zaczął rechotać tak jak dziewczyna lubiła najbardziej. Tylko on miał ten specyficzny śmiech, który można było rozpoznać nawet po kilku latach rozłąki.
-No ba! Dobra kończę, bo Aaron mi gdzieś zniknął!-dziewczyna rozłączyła się-Aaron!?-wykrzyczała nie zwracając uwagi, że kilku ludzi zwróciło wzrok w jej stronę.
-Tu jestem mamusiu-wybiegł za regału z rękami pełnymi słodyczy.
-Aaron...-pokręciła głową z dezaprobatą i włożyła małe uzależnienie swojego syna do wózka.
-No cio?-wzruszył ramionami stając rurce, która była przyspawana do przedniej części wózka.
-A nic-machnęła lekceważąco ręką.
Zayn poprawił swój czarny krawat. Nie lubił oficjalnych strojów, więc myślał, że czarne jeansy, krawat, biała koszula i skórzana kurtka wystarczą. Swoje już trochę za długie włosy przeczesał rękami i dopił wodę połykając razem z nią tabletkę przeciwbólową.
-Szczerze powiedziawszy to boję się poznać Perrie-westchnęła jego mama i wepchnęła się przed lusterko.
-Ona nie jest taka straszna-uśmiechnął się-Jest zabawna, troskliwa, ale dzisiaj się na mnie wkurzyła i już nie było tak fajnie-skrzywił się na samo wspomnienie feralnego poranka.
-Nie dziwie się! Jeszcze nigdy nie męczył cię taki kac synku-kobieta trzepnęła go w tył głowy.
-Dowiedziałem się, że dziewczyna mnie zdradza-wzruszył ramionami-Musiałem jakoś odreagować-wybronił się.
-Pijąc? I proszę cię nie zgrywaj takiego twardziela! Wiem, że cię to ruszyło.
-Może trochę... Jednak teraz wiem, że mogę podbijać do jakiej chce bez "ranienia" Ariany-kobieta zaśmiała się z wypowiedzi syna.
-Wychowałam Casanovę?-zachichotała-Ja i tak wiem, że teraz będziesz podbijał do twojej blondyneczki. Już widzę was jako najbardziej rozchwytywaną rodzinę showbiznesu! Ciągle dziwi mnie, że jeszcze nie piszą o waszym rzekomym romansie w prasie-zdziwiła się.
-Doprawdy? Jeśli chciałabyś to wszystko przeczytać musiałabyś zarwać noc... Niall ciągle mi to znosi do domu-jęknął wskazując na pełno gazet leżących w pojemniku.
Perrie wraz z Jade nakryła do stołu i usiadła obok Nialla.
-Podbijaj do niej-szturchnęła go łokciem i wskazała dyskretnie na przyjaciółkę.
-Po jaką cholerę? Jest dobrze jak jest-wzruszył ramionami, a blondynka wyrzuciła ręce w górę.
-Ona cię kocha człowieku!-podniosła lekko głos po Jade poszła na górę-Dziś mało się nie popłakała jak opowiadała mi o tym jak się bała, gdy zobaczyła ten wypadek!
-Nigdy nie martwiłaś się o przyjaciela?-uniósł brwi.
-Nie wiesz? Jeju Niall!-pchnęła go.
-Jedziemy?-dziewczyna wraz z Aaronem wychyliła się z korytarza.
-Jasne-blondyn podniósł się z sofy i spojrzał na przyjaciółkę, która puściła do niego oczko.
-Pamiętaj podbijaj-średnia siostra Zayna nacisnęła guzik w windzie i spojrzała na brata z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Na serio? I ty Wal przeszłaś na ciemną stronę mocy mamy?-jęknął-Siódme-wskazał palcem na cyfrę oznaczającą piętro.
-No bo każdy uważa, że powinieneś podbijać do Perrie-zaśmiała się Trisha.
-Nawet jej nie znacie. I proszę was nie zróbcie mi wstydu-westchnął naciskając dzwonek od drzwi Edwards.
-Jasmine uspokój się wreszcie!-usłyszał głos blondynki i cicho się zaśmiał-Idę!
Drzwi się otworzyły, a w nich pojawiła się uśmiechnięta i raczej zestresowana Perrie.
-Jejku jaka ty jesteś śliczna!-Trisha przytuliła z całej siły zaszokowaną blondynkę. Spojrzała na Zayna, ale ten jedynie wzruszył ramionami.
-Dobry wieczór i dziękuję-zachichotała próbując pokazać się z jak najlepszej strony.
-Jestem Waliyha-Perrie przytuliła młodszą siostrę Zayna. Była piękna, bo śliczna to za mało powiedziane. Miała tą arabską urodę, którą Edwards niesamowicie kochała.
-Tak wiem. Zayn naprawdę dużo o tobie opowiadał!-spojrzała kątem oka na Zayna, który brał na ręce Jasmine-Patrz córcia to babcia i ciocia.
-Wiesz co Perrie?-zagadnęła Trisha.
-Hmm?-zapytała Perrie poprawiając włosy córki.
-Zayn od jakiegoś czasu gada o tobie jak najęty. Nie byłoby naszej rozmowy bez chociaż wzmianki o tobie. Widzę jak dobrze się do dogadujecie. To wręcz przyjemność patrzeć na wasze dobre stosunki po tak długim czasie-uśmiechnęła się maczając usta w czerwonym winie.
Perrie spojrzała w stronę palącego na balkonie Zayna, ale po chwili wróciła wzrokiem to pustego talerza po deserze. Czuła się jak zakochana po uszy nastolatka, ale sama chyba próbowała ukryć to przed sobą.
-Oh Perrie przecież wiesz, że stara miłość nie rdzewieje-zaśmiała się Wal na chwilę odrywając się od zabawy z bratanicą.
-Może i tak, ale nasza już dawno zardzewiała.... Zdążyliśmy pokochać kogoś innego. No, ale proszę my wtedy byliśmy młodzi!
-A teraz to niby stara jesteś?-kobieta prychnęła unosząc jedną brew do góry.
-No nie jestem, ale powiedzmy szczerze. Wy widzicie nas razem?
-Ja tak! Wręcz was shippuje!-krzyknęła Wal, ale schowała gdzieś swoją euforię kiedy do salonu wrócił Zayn.
-O czym gadacie?-zapytał zabierając truskawkę z talerza siostry.
-O niczym ważnym-machnęła ręką jego rodzicielka.
-...i ja naprawdę nie wiem czy dobrze, że to mówię, ale Perrie cały wieczór wysyła mi smsy o treści "Zepnij dupę i jej to powiedz", więc mówię-zakończył i mocno odetchnął.
-Oh Niall-westchnęła Jade. Nie wiedziała co odpowiedzieć na wyznanie miłości blondyna. Wyciągnęła z kieszeni telefon i weszła w wiadomości od Perrie, po czym pokazała je Niallowi.
-Oh Jade-zaśmiał się i namiętnie pocałował. Tak bardzo na to czekał. Jej usta smakowały inaczej niż kiedyś...hm wydoroślały? Można tak nazwać ewidentne zmienienie piwa na wino?
Notka:
BUM BUM BUM!
Możecie mnie zabić tyle to kuźwa pisze.... Jeju jeszcze na wattpadzie jakieś 6000 słów do poprawy w rozdziale. Kto mi pomoże?
A rozdział? Takie kurde flaki z olejem, że nie mogę. No, ale Jiall! (czy Nade nie wiem jak to nazywacie). Tak sobie pomyślałam, że to już 15 odcinek musi się coś stać więc dopisałam i myśle, że bedzie bum!
BTW to wpadajcie na ----> New ff pisze je z internetową przyjaciółką. Na razie gówno się dzieje (poprawiam drugi rozdział), ale w późniejszych zacznie się oj zacznie!
Dobra przesyłam "kiski" i "lovki" oraz przysięgam (chyba), że zacznę pisać częściej.
Buyer Happiness
piątek, 17 kwietnia 2015
piątek, 27 marca 2015
14. " I pull accidents ? "
Małe nóżki nie radziły sobie z tempem biegu jakie narzucała starsza kobieta ubrana w coś na wzór sukni, ale teraz raczej wyglądało jak czarny łachman. Staruszka była coraz bliżej, a dziewczynka co rusz upadała na poranione już kolanka. Małe dziecko zatrzymało się przy przepaści i zaczęło kaszleć. Brakowało jej tlenu, a kiedy już wyrównał się jej oddech zimne dłonie zjawy obwinęły się wokół rączek dziewczynki.
Perrie mocniej przytuliła córkę. Jasmine wstrząsały kolejne napady płaczu, którego młoda matka nie mogła opanować.
-Co się stało?-do sypialni weszła zaspana Jade i podeszła do łóżka przyjaciółki, która siedziała oparta plecami o ścianę, a na rękach trzymała dziewczynkę.
-Jas obudziła się piętnaście minut temu ze strasznym płaczem i krzykiem. Do teraz nie może się uspokoić-szepnęła Perrie gładząc długie miękkie włosy małej istotki krztuszącej się płaczem.
-Daj ją na chwile-szatynka ujęła "siostrzenice" w swoje ręce i usiadła obok Perrie.
-B-bo ta, ta pa-pani najpierw-dziewczynka nie dokończyła, bo znów napadł ją płacz.
-Jaka pani?-zapytała blondynka podnosząc podbródek Jasmine. Ta jednak nie odpowiedziała tylko jeszcze mocniej zakleszczyła ręce na szyi swojej przyszywanej ciotki-Już niunia... Tu nic ci nie grozi-szepnęła muskając ustami jej czoło.
Nie minęło dziesięć minut, a Jasmine mruczała coś przez sen. Perrie i Jade również usnęły. Jedynymi odłogami było miauczenie Prady, tuptanie małych łapek Hatchiego i oczywiście kapanie kranu, którego jeszcze nikt nie naprawił.
Perrie zerwała się ze snu, bo usłyszała dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę-szepnęła kiedy i Jade chciała wstać. Kiedy była już w korytarzu jej usta opuściła wiązanka przekleństw, bo ktoś przerwał jej sen. Spojrzała przez wizjer, ale nikogo nie zauważyła. Otworzyła drzwi i rozglądnęła się-Zayn?-pisnęła widząc przyjaciela upitego w trzy dupy.
-Przepraszam-wybełkotał trzymając się framugi drzwi by nie upaść-Mogę wejść?
-Chodź-jęknęła kiedy chłopak oparł się o jej ramie. Z trudem przytargała go do salonu i pchnęła na sofę-Leż-westchnęła kiedy chciał wstać.
Weszła do swojego pokoju i po omacku szukała koca. Chodziła uważnie, by po drodze nie zabić się o jakieś meble. Wreszcie na parapecie poczuła to co szukała. Szybkim krokiem wróciła do salonu i okryła pijanego przyjaciela.
-Przepraszam-znów wybełkotał próbując podnieść się na łokciach.
-Już przepraszałeś-machnęła lekceważąco ręką-Zayn jutro-spojrzała na zegarek-Raczej dzisiaj. Przyjeżdżają nasze matki.
-Wiem i przepraszam...
-Przestań już przepraszać okay?-zapytała ziewając-Śpisz?-szepnęła po kilku minutach ciszy.
-Nie... Położysz się ze mną?-obrócił się w jej stronę.
-Zayn-wywróciła oczami.
-Proszę...
-Niech ci będzie-westchnęła kładąc się obok niego. Chłopak obwinął ręce w okół jej talii i zaciągnął się jej zapachem. Uśmiechnął się, bo poczuł żel pod prysznic, który jej kupił na święta.
-Dobranoc Pereza-mocniej ją przytulił.
Jade zbiegła po schodach i stanęła jak wryta kiedy zobaczyła śpiącą Perrie i Zayna. Musieli leżeć na kanapie, bo wszystkie poduszki, koc jak i sami oni znajdowali się na ziemi.
-Dzień dobry!-krzyknęła wskakując do salonu. Przyjaciele zerwali się z ziemi i spojrzeli na siebie przerażeni.
-Co my?-zaśmiał się Zayn podnosząc z ziemi. Pomógł wstać blondynce.
-Wczoraj około czwartej nad ranem przyszedłeś tu zalany w trzy dupy i powiedziałeś, że nie zaśniesz beze mnie. Byłam tak padnięta, że usnęłam jeszcze przed tobą-burknęła podnosząc koc i poduszki z ziemi.
-Oj-skrzywił się-Przepraszam?
-Wczoraj przed zaśnięciem przeprosiłeś mnie jakieś dwieście razy-wywróciła oczami.
-A no to prze... Ew-jęknął.
-Dobra skończ okay?-spojrzała na niego przez ramię. Humoru dzisiaj najwidoczniej nie miała.
-O co ci chodzi?-zapytał zdziwiony podchodząc do przyjaciółki.
-Miałam tak kurewsko ciężki dzień, pół nocy nie spałam, bo Jasmine miała jakieś koszmary, a kiedy już usnęłam zadzwonił dzwonek i co?-przerwała wyrzucając ręce w górę.
-No ja-westchnął i chciał dokończyć, ale Perrie mu przerwała.
-Nie przepraszaj, nie skończyłam. Na dodatek dzisiaj przyjeżdżają nasze matki, a ja totalnie nie mam jak się pokazać. Niby byłam wczoraj na zakupach, ale gówno kupiłam. Jeszcze Jasmine w nocy nabawiła się gorączki, a ja czuje się jak żywy trup-warknęła szybkim krokiem kierując się na górę.
-Perrie!-chłopak pobiegł za nią-Moja siostra przyjechała wczoraj może pojechać na zakupy-szedł za przyjaciółką krok w krok.
-Nie wykorzystuj jej-westchnęła.
-Kobieto od tego jest rodzeństwo-machnął lekceważąco ręką.
-Ona też tu będzie?-szepnęła, bo przekroczyła próg swojej sypialni gdzie wciąż była Jas-Nie śpisz?-spojrzała na córkę ubierającą papucie.
-Tata!-dziewczyna wskoczyła na Zayna i zakleszczyła swoje rączki na jego szyi.
-No widzisz córka cieszy się na mój widok! Ja się nią zajmę, a ty się prześpij-uśmiechnął się w jej stronę-Jade pomoże mi z wyborem co ma kupić moja siostra.
-Dasz radę?
-Zayn Malik nie da rady?-uniósł jedną ze swoich brwi-Jasne, że da radę co nie córcia?-przybił piątkę z szatynką/blondynką. Nikt nie wiedział jak nazwać kolor jej włosów.
Thirlwall dodała pomidory do listy zakupów i odłożyła długopis.
-Moja siostra naprawdę może pojechać na te zakupy-szepnął Zayn za blatu. Kucał tak od jakiś pięciu minut, bo córka zaczęła poszukiwania od góry mieszkania.
-Skaranie boskie z tym chowanym-zachichotała Jade-I ja naprawdę mogę pojechać na te zakupy-dodała wrzucając portfel do torebki.
-Tak?
-Od jakiegoś tygodnia ograniczam się do domu Nialla, studia, przedszkola i mieszkania. Urozmaicenie dobrze mi zrobi-uśmiechnęła się.
-Poprawka! Niall mieszka razem ze mną!-zaśmiał się. Promile jeszcze "nie wyparowały" z jego krwi-Wy jesteście razem z Niallem?
-Nie-zaprzeczyła-Aaron!-krzyknęła.
-Tiak mamo?-zdyszany chłopczyk stanął w progu kuchni.
-Jedziesz ze mną na zakupy?-chłopczyk pokiwał głową i zabrał się za ubieranie butów.
-Miłego siedzenia-zaśmiała się Jade machając do skulonego Malika.
W aucie przez całą drogę leciała ta sama piosenka w kółko. Aaron bez przerwy krzyczał "Jeszcze raz!" kręcąc się w swoim foteliku. Dziewczyna odetchnęła z ulgą kiedy wjechała na parking i mogła wyłączyć "Ulepimy dziś bałwana".
-Mamo patrz!-szatyn wskazał pulchną rączką na drugą stronę ulicy,
-Boże-dziewczyna zakryła usta dłonią. Dobrze znała auto, które właśnie uderzyło w drugie.
Notka:
Jade ak'a przyciągaczka wypadków again!
Przepraszam, że tyle pisałam rozdział, ale nawet nie wiecie jak trudno było mi pisać "Zayn" podczas tego co się w niedalekiej przeszłości stało.
Malik był moim faworytem także ten...
Nie mam siły, ani ochoty pisać dzisiejszej notki, więc żegnam :* ;(
Perrie mocniej przytuliła córkę. Jasmine wstrząsały kolejne napady płaczu, którego młoda matka nie mogła opanować.
-Co się stało?-do sypialni weszła zaspana Jade i podeszła do łóżka przyjaciółki, która siedziała oparta plecami o ścianę, a na rękach trzymała dziewczynkę.
-Jas obudziła się piętnaście minut temu ze strasznym płaczem i krzykiem. Do teraz nie może się uspokoić-szepnęła Perrie gładząc długie miękkie włosy małej istotki krztuszącej się płaczem.
-Daj ją na chwile-szatynka ujęła "siostrzenice" w swoje ręce i usiadła obok Perrie.
-B-bo ta, ta pa-pani najpierw-dziewczynka nie dokończyła, bo znów napadł ją płacz.
-Jaka pani?-zapytała blondynka podnosząc podbródek Jasmine. Ta jednak nie odpowiedziała tylko jeszcze mocniej zakleszczyła ręce na szyi swojej przyszywanej ciotki-Już niunia... Tu nic ci nie grozi-szepnęła muskając ustami jej czoło.
Nie minęło dziesięć minut, a Jasmine mruczała coś przez sen. Perrie i Jade również usnęły. Jedynymi odłogami było miauczenie Prady, tuptanie małych łapek Hatchiego i oczywiście kapanie kranu, którego jeszcze nikt nie naprawił.
Perrie zerwała się ze snu, bo usłyszała dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę-szepnęła kiedy i Jade chciała wstać. Kiedy była już w korytarzu jej usta opuściła wiązanka przekleństw, bo ktoś przerwał jej sen. Spojrzała przez wizjer, ale nikogo nie zauważyła. Otworzyła drzwi i rozglądnęła się-Zayn?-pisnęła widząc przyjaciela upitego w trzy dupy.
-Przepraszam-wybełkotał trzymając się framugi drzwi by nie upaść-Mogę wejść?
-Chodź-jęknęła kiedy chłopak oparł się o jej ramie. Z trudem przytargała go do salonu i pchnęła na sofę-Leż-westchnęła kiedy chciał wstać.
Weszła do swojego pokoju i po omacku szukała koca. Chodziła uważnie, by po drodze nie zabić się o jakieś meble. Wreszcie na parapecie poczuła to co szukała. Szybkim krokiem wróciła do salonu i okryła pijanego przyjaciela.
-Przepraszam-znów wybełkotał próbując podnieść się na łokciach.
-Już przepraszałeś-machnęła lekceważąco ręką-Zayn jutro-spojrzała na zegarek-Raczej dzisiaj. Przyjeżdżają nasze matki.
-Wiem i przepraszam...
-Przestań już przepraszać okay?-zapytała ziewając-Śpisz?-szepnęła po kilku minutach ciszy.
-Nie... Położysz się ze mną?-obrócił się w jej stronę.
-Zayn-wywróciła oczami.
-Proszę...
-Niech ci będzie-westchnęła kładąc się obok niego. Chłopak obwinął ręce w okół jej talii i zaciągnął się jej zapachem. Uśmiechnął się, bo poczuł żel pod prysznic, który jej kupił na święta.
-Dobranoc Pereza-mocniej ją przytulił.
Jade zbiegła po schodach i stanęła jak wryta kiedy zobaczyła śpiącą Perrie i Zayna. Musieli leżeć na kanapie, bo wszystkie poduszki, koc jak i sami oni znajdowali się na ziemi.
-Dzień dobry!-krzyknęła wskakując do salonu. Przyjaciele zerwali się z ziemi i spojrzeli na siebie przerażeni.
-Co my?-zaśmiał się Zayn podnosząc z ziemi. Pomógł wstać blondynce.
-Wczoraj około czwartej nad ranem przyszedłeś tu zalany w trzy dupy i powiedziałeś, że nie zaśniesz beze mnie. Byłam tak padnięta, że usnęłam jeszcze przed tobą-burknęła podnosząc koc i poduszki z ziemi.
-Oj-skrzywił się-Przepraszam?
-Wczoraj przed zaśnięciem przeprosiłeś mnie jakieś dwieście razy-wywróciła oczami.
-A no to prze... Ew-jęknął.
-Dobra skończ okay?-spojrzała na niego przez ramię. Humoru dzisiaj najwidoczniej nie miała.
-O co ci chodzi?-zapytał zdziwiony podchodząc do przyjaciółki.
-Miałam tak kurewsko ciężki dzień, pół nocy nie spałam, bo Jasmine miała jakieś koszmary, a kiedy już usnęłam zadzwonił dzwonek i co?-przerwała wyrzucając ręce w górę.
-No ja-westchnął i chciał dokończyć, ale Perrie mu przerwała.
-Nie przepraszaj, nie skończyłam. Na dodatek dzisiaj przyjeżdżają nasze matki, a ja totalnie nie mam jak się pokazać. Niby byłam wczoraj na zakupach, ale gówno kupiłam. Jeszcze Jasmine w nocy nabawiła się gorączki, a ja czuje się jak żywy trup-warknęła szybkim krokiem kierując się na górę.
-Perrie!-chłopak pobiegł za nią-Moja siostra przyjechała wczoraj może pojechać na zakupy-szedł za przyjaciółką krok w krok.
-Nie wykorzystuj jej-westchnęła.
-Kobieto od tego jest rodzeństwo-machnął lekceważąco ręką.
-Ona też tu będzie?-szepnęła, bo przekroczyła próg swojej sypialni gdzie wciąż była Jas-Nie śpisz?-spojrzała na córkę ubierającą papucie.
-Tata!-dziewczyna wskoczyła na Zayna i zakleszczyła swoje rączki na jego szyi.
-No widzisz córka cieszy się na mój widok! Ja się nią zajmę, a ty się prześpij-uśmiechnął się w jej stronę-Jade pomoże mi z wyborem co ma kupić moja siostra.
-Dasz radę?
-Zayn Malik nie da rady?-uniósł jedną ze swoich brwi-Jasne, że da radę co nie córcia?-przybił piątkę z szatynką/blondynką. Nikt nie wiedział jak nazwać kolor jej włosów.
Thirlwall dodała pomidory do listy zakupów i odłożyła długopis.
-Moja siostra naprawdę może pojechać na te zakupy-szepnął Zayn za blatu. Kucał tak od jakiś pięciu minut, bo córka zaczęła poszukiwania od góry mieszkania.
-Skaranie boskie z tym chowanym-zachichotała Jade-I ja naprawdę mogę pojechać na te zakupy-dodała wrzucając portfel do torebki.
-Tak?
-Od jakiegoś tygodnia ograniczam się do domu Nialla, studia, przedszkola i mieszkania. Urozmaicenie dobrze mi zrobi-uśmiechnęła się.
-Poprawka! Niall mieszka razem ze mną!-zaśmiał się. Promile jeszcze "nie wyparowały" z jego krwi-Wy jesteście razem z Niallem?
-Nie-zaprzeczyła-Aaron!-krzyknęła.
-Tiak mamo?-zdyszany chłopczyk stanął w progu kuchni.
-Jedziesz ze mną na zakupy?-chłopczyk pokiwał głową i zabrał się za ubieranie butów.
-Miłego siedzenia-zaśmiała się Jade machając do skulonego Malika.
W aucie przez całą drogę leciała ta sama piosenka w kółko. Aaron bez przerwy krzyczał "Jeszcze raz!" kręcąc się w swoim foteliku. Dziewczyna odetchnęła z ulgą kiedy wjechała na parking i mogła wyłączyć "Ulepimy dziś bałwana".
-Mamo patrz!-szatyn wskazał pulchną rączką na drugą stronę ulicy,
-Boże-dziewczyna zakryła usta dłonią. Dobrze znała auto, które właśnie uderzyło w drugie.
Notka:
Jade ak'a przyciągaczka wypadków again!
Przepraszam, że tyle pisałam rozdział, ale nawet nie wiecie jak trudno było mi pisać "Zayn" podczas tego co się w niedalekiej przeszłości stało.
Malik był moim faworytem także ten...
Nie mam siły, ani ochoty pisać dzisiejszej notki, więc żegnam :* ;(
czwartek, 12 marca 2015
13. Behind the door
Przyjaciele siedzieli na kanapie z kubkami kawy, które nieprzyjemnie parzyły w ręce. Jasmine bawiła się z dużym psem swojego taty rzucając mu małą czerwoną piłkę.
-O czym chciałeś ze mną pogadać?-zapytała dziewczyna lekko przerażona wizją poważnej rozmowy z Zaynem.
-Harry powiedział mi coś...-zastanowił się-Złego? Okropnego? Okrutnego?-zaczął wymieniać, a Perrie mu przerwała.
-Powiedzmy, że coś po środku-uśmiechnęła podciągając nogi pod brodę-Ale do rzeczy. Nie lubię rozmawiać o tak poważnych rzeczach-jęknęła i położyła głowę na ramieniu przyjaciela.
-Nie ciesz się tak, bo ci zaraz mina zrzednie-przytulił ją-Wczoraj Harry pokazał mi jedno nagranie-wyciągnął telefon-Na początku nie mogłem uwierzyć, ale zobacz sama-kiedy miał podać jej telefon zadzwonił dzwonek do drzwi. Chłopak warknął, a kiedy miał się podnieś Perrie go wyprzedziła.
-Popatrz chwile na Jas, a ja otworzę-założyła kapcie i poszła do drzwi.
-Ariana?-zdziwiła się i wpuściła dziewczynę do domu. Wyglądała trochę inaczej niż zawsze. Włosy związane miała w koka, a zazwyczaj miała rozpuszczone w ten dziwny sposób. Oczy miała podpuchnięte.
-Widocznie-warknęła sucho-Przyszłam porozmawiać z Zaynem, ale ty mi otworzyłaś. Gdzie on jest?-zapytała, a Perrie zdziwiła się dlaczego była taka zła. Przecież przyjaźniły się.
-W salonie-pokazała tam ręką, a sama weszła do kuchni gdzie właśnie znalazła się Jasmine.
-Mamo zginęła mi piłeczka!-krzyknęła zrozpaczona wskakując na ramiona mamy.
-Później poszukamy okay?-zapytała, a dziewczyna pokiwała głową-A teraz zjesz kolacje. Od rana jeszcze nic nie jadłaś-zganiła ją i posadziła na wysokim krześle przy wyspie. Zaczęła robić kanapki, a kiedy usłyszała krzyki z salonu zdziwiona zamknęła drzwi.
Po jakimś czasie do kuchni wszedł Zayn. Był wyraźnie zdenerwowany.
-Możemy dokończyć naszą rozmowę?-zapytał mierzwiąc włosy córki, która uderzyła go w rękę.
-Tak jasne-uśmiechnęła się Perrie.
Jasmine kończyła kolacje, a jej rodzice znów siedzieli na kanapie.
-Co z tym filmikiem?-zapytała dziewczyna i za odpowiedź dostała komórkę z włączonym filmikiem. Na początku nie wiedziała o co chodzi, ale kiedy ktoś kto to nagrał przybliżył na parę w restauracji Perrie uderzyła telefonem o ziemie-Co to do kurwy nędzy jest?!-krzyknęła spoglądając gniewnie na Zayna.
-To co widzisz! Gdy my byliśmy na świętach u rodziny to oni się po prostu zabawiali ze sobą!-uderzył ręką w oparcie kanapy.
-Ale, ale on podobno miał być u babci-spojrzała na swojego wściekłego przyjaciela. Ona sama nie czuła smutku tylko złość. Złość na siebie, że do tego dopuściła i na Jack'a, że jej to zrobił.
-Jeśli wygarniesz wszystko tej zajebanej czerwonej suce to ja zabije tego gnoja!-podszedł bliżej dziewczyny patrząc w jej niebieskie oczy-Obiecuje-odsunął się nagle.
Perrie bez słowa chwyciła swoją torebkę i ubrała kurtkę.
-Jasmine wracamy-powiedziała trochę za sucho w stosunku dziecka.
-Co się stało mamo?-mała radosna dziewczyna zeskoczyła z krzesła.
-Nic, po prostu chodź
Jade robiła herbatę dla Nialla, który uczył Aarona poprawnie wymawiać słowa i się nie seplenić.
-Cjiastko ce!-usłyszała krzyk swojego synka.
-Ron mówi się cia-stko i chce-akcentował każde słowo i podał synowi ciastko.
-Herbata dla moich panów-uśmiechnęła się Jade i usiadła obok Aarona.
-Dziękujemy-odpowiedział chłopczyk i mocniej wtulił się w tatę.
-No chodź tu!-zaśmiał się chłopak patrząc na "smutną" mine Jade. Dziewczyna uśmiechnęła się i wtuliła w drugi bok blondyna.|
-Chce żeby było tak codziennie-szepnął Ron.
-Jak?-zadziwił się Niall i pogładził syna po włosach.
-Tak jak teraz. Ty byś z nami mieszkał i kochalibyście się z mamą, bo wy się nie kochacie.
-Dlaczego tak myślisz?-zapytała Jade podciągając się na łokciach.
-Ja nie mysle... Ja to wiem mamo-chłopiec wstał z kanapy i wolnym krokiem powędrował gdzieś w głąb korytarza.
-Czekaj-Niall chwycił Jade za rękę, gdy ta wstawała, by iść za chłopcem-Ma swoje małe przemyślenia... Za chwile mu przejdzie-uśmiechnął się i pociągnął dziewczynę na sofę. Jade nic się nie odzywała i tylko patrzyła w ulewę za oknem.
-Tutaj się kochaliście-odwrócili się nagle kiedy usłyszeli głos syna. Trzymał w ręce zdjęcie, które Jade trzymała w szafce nocnej-Tak powiedziała mi ciocia Perrie-usadowił się między wami-Dlaczego nie możecie się kochać jak ciocia Perrie i wujek Jack?-akurat kończył zdanie kiedy drzwi od mieszkania trzasnęły i Pezz jak burza powędrowała do swojej sypialni przez korytarz, a Zayn zaraz za nią. Po chwili Jasmine przybiegła z wielkim psem do salonu.
-Boże co im się stało?-zapytała sama siebie Jade. Skierowała się w stronę sypialni Perrie.
-Dlaczego on mi to zrobił?-usłyszała jej szept. Zdziwiła się. O kogo chodziło Perrie?
-Mówiłem ci już... To skończony chuj-warknął chłopak i zaraz coś mocno uderzyło o podłogę. Jade wzdrygnęła.
-Ona nie lepsza-ostry ton Pezz jeszcze bardziej zszokował drobną dziewczynę. Nie było już nic słychać. Jedynie co rusz trzaskały szafki, szuflady...
Jade zżerała ciekawość więc bez zastanowienia "wparowała" do sypialni Perrie.
-Kto co wam zrobił?!-zapytała chyba zbyt głośno, bo Perrie ją ucieszyła przykładając do swoich ust palec i wydając z siebie ciche "shh"-Powiecie mi?-wskazała palcem na spakowaną walizkę.
-Jack i Ariana nas zdradzili! Usatysfakcjonowana?-odparła ostro Perrie wrzucając kolejne ubrania chłopaka do walizki. Na końcu wsypała tam wszystkie perfumy z półki, które od niego dostała.
-Jak to?-wydusiła z siebie wreszcie i pomogła przyjaciółce dosunąć suwak.
-Gdy my gdzieś wyjeżdżaliśmy Grande spotykała się z Jack'iem-warknął Zayn stawiając walizkę przy drzwiach.
-Pogadamy później?-zapytała Perrie kiedy Jade miała zamiar wyjść z pokoju.
-Wal jak w dym-zamknęła drzwi i wróciła do salonu-Synku pytałeś dlaczego nie kochamy się jak ciocia Perrie i Jack?-chłopczyk przytaknął-Wiesz dlaczego się tak nie kochamy? Bo ciocia i wujek się już nie kochają-westchnęła siadając obok niego na kocu.
Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi w domu nie było nikogo poza Perrie. Dziewczyna wyciągnęła walizkę swojego BYŁEGO chłopaka na korytarz i zatrzasnęła drzwi z impetem. Już nie była na niego zła... Była wściekła, że wolał dziewczynę jej przyjaciela od niej.
Blondynka opadła na kanapę z słuchawkami w uszach i skuliła się podciągając nogi prawie do brody. Słuchała słów piosenki Sama Smitha doszukując się w niej drugiego dna. Kiedy jej dość krótka playlista zaczęła się od początku chwyciła jakiś zeszyt ze stolika i zaczęła na nim pisać listę zakupów. Już za cztery dni wypadał Sylwester, a ich impreza stała pod znakiem zapytania.
Na dworze było już kilka stopni poniżej zera dlatego dziewczyna szybkim krokiem skierowała się do dużego BMW, które na zimę otrzymała od Malika. Skierowała się do pobliskiego TESCO. Jadąc podziwiała świąteczne dekoracje, które już za niedługo znikną z drzew, lamp i fontann. Na jej szczęście w sklepie nie było zbyt dużo ludzi. Sunęła między półkami chcąc nie zostać zauważ
Ręce podczas wybierania słodyczy instynktownie powędrowały do tych, które przez ostatnie dwa lata kupowali z Jack'iem. Wrzuciła wszystko do wózka i stanęła w kolejce do kasy. W oczach stanęły jej łzy kiedy do sklepu weszła para. Odwróciła od nich wzrok i zaczęła wykładać zakupy na taśmę.
Obiecała się, że po Sylwestrze zapomni o jej "ex" i spróbuje poukładać swoje życie na nowo.
ona przez nikogo. Ostatnie kilka godzin były dla niej okropne, a ostatnim o czym myślała to sztuczne uśmiechanie się do zdjęć.
Notka:
Już się tłumaczę chociaż to pewnie zbędne, bo i tak nikt nie czyta notek, ale dla tych, którzy czekali na rozdział.
Na początku miałam problem z laptopem, a mój telefon nie rozróżnia rodzaju żeńskiego i większość słów pisze jak "wyrzucił" "zrobił" chociaż chce napisać "wyrzuciła" "zrobiła" . A w moim laptopie zepsuła ktoś zalał klawiaturę i padła. Mam nową łączącą się przez USB, ale stara jeszcze pokazywała, że żyje i dostawała od czasu do czasu "padaczki", ale teraz już działa. Jednak ja jeszcze nie jestem do niej całkiem przyzwyczajona i pisze dość powoli dlatego tak długo pisałam rozdział.
Długością nie powala, ale myślę, że się spodoba:*
-O czym chciałeś ze mną pogadać?-zapytała dziewczyna lekko przerażona wizją poważnej rozmowy z Zaynem.
-Harry powiedział mi coś...-zastanowił się-Złego? Okropnego? Okrutnego?-zaczął wymieniać, a Perrie mu przerwała.
-Powiedzmy, że coś po środku-uśmiechnęła podciągając nogi pod brodę-Ale do rzeczy. Nie lubię rozmawiać o tak poważnych rzeczach-jęknęła i położyła głowę na ramieniu przyjaciela.
-Nie ciesz się tak, bo ci zaraz mina zrzednie-przytulił ją-Wczoraj Harry pokazał mi jedno nagranie-wyciągnął telefon-Na początku nie mogłem uwierzyć, ale zobacz sama-kiedy miał podać jej telefon zadzwonił dzwonek do drzwi. Chłopak warknął, a kiedy miał się podnieś Perrie go wyprzedziła.
-Popatrz chwile na Jas, a ja otworzę-założyła kapcie i poszła do drzwi.
-Ariana?-zdziwiła się i wpuściła dziewczynę do domu. Wyglądała trochę inaczej niż zawsze. Włosy związane miała w koka, a zazwyczaj miała rozpuszczone w ten dziwny sposób. Oczy miała podpuchnięte.
-Widocznie-warknęła sucho-Przyszłam porozmawiać z Zaynem, ale ty mi otworzyłaś. Gdzie on jest?-zapytała, a Perrie zdziwiła się dlaczego była taka zła. Przecież przyjaźniły się.
-W salonie-pokazała tam ręką, a sama weszła do kuchni gdzie właśnie znalazła się Jasmine.
-Mamo zginęła mi piłeczka!-krzyknęła zrozpaczona wskakując na ramiona mamy.
-Później poszukamy okay?-zapytała, a dziewczyna pokiwała głową-A teraz zjesz kolacje. Od rana jeszcze nic nie jadłaś-zganiła ją i posadziła na wysokim krześle przy wyspie. Zaczęła robić kanapki, a kiedy usłyszała krzyki z salonu zdziwiona zamknęła drzwi.
Po jakimś czasie do kuchni wszedł Zayn. Był wyraźnie zdenerwowany.
-Możemy dokończyć naszą rozmowę?-zapytał mierzwiąc włosy córki, która uderzyła go w rękę.
-Tak jasne-uśmiechnęła się Perrie.
Jasmine kończyła kolacje, a jej rodzice znów siedzieli na kanapie.
-Co z tym filmikiem?-zapytała dziewczyna i za odpowiedź dostała komórkę z włączonym filmikiem. Na początku nie wiedziała o co chodzi, ale kiedy ktoś kto to nagrał przybliżył na parę w restauracji Perrie uderzyła telefonem o ziemie-Co to do kurwy nędzy jest?!-krzyknęła spoglądając gniewnie na Zayna.
-To co widzisz! Gdy my byliśmy na świętach u rodziny to oni się po prostu zabawiali ze sobą!-uderzył ręką w oparcie kanapy.
-Ale, ale on podobno miał być u babci-spojrzała na swojego wściekłego przyjaciela. Ona sama nie czuła smutku tylko złość. Złość na siebie, że do tego dopuściła i na Jack'a, że jej to zrobił.
-Jeśli wygarniesz wszystko tej zajebanej czerwonej suce to ja zabije tego gnoja!-podszedł bliżej dziewczyny patrząc w jej niebieskie oczy-Obiecuje-odsunął się nagle.
Perrie bez słowa chwyciła swoją torebkę i ubrała kurtkę.
-Jasmine wracamy-powiedziała trochę za sucho w stosunku dziecka.
-Co się stało mamo?-mała radosna dziewczyna zeskoczyła z krzesła.
-Nic, po prostu chodź
Jade robiła herbatę dla Nialla, który uczył Aarona poprawnie wymawiać słowa i się nie seplenić.
-Cjiastko ce!-usłyszała krzyk swojego synka.
-Ron mówi się cia-stko i chce-akcentował każde słowo i podał synowi ciastko.
-Herbata dla moich panów-uśmiechnęła się Jade i usiadła obok Aarona.
-Dziękujemy-odpowiedział chłopczyk i mocniej wtulił się w tatę.
-No chodź tu!-zaśmiał się chłopak patrząc na "smutną" mine Jade. Dziewczyna uśmiechnęła się i wtuliła w drugi bok blondyna.|
-Chce żeby było tak codziennie-szepnął Ron.
-Jak?-zadziwił się Niall i pogładził syna po włosach.
-Tak jak teraz. Ty byś z nami mieszkał i kochalibyście się z mamą, bo wy się nie kochacie.
-Dlaczego tak myślisz?-zapytała Jade podciągając się na łokciach.
-Ja nie mysle... Ja to wiem mamo-chłopiec wstał z kanapy i wolnym krokiem powędrował gdzieś w głąb korytarza.
-Czekaj-Niall chwycił Jade za rękę, gdy ta wstawała, by iść za chłopcem-Ma swoje małe przemyślenia... Za chwile mu przejdzie-uśmiechnął się i pociągnął dziewczynę na sofę. Jade nic się nie odzywała i tylko patrzyła w ulewę za oknem.
-Tutaj się kochaliście-odwrócili się nagle kiedy usłyszeli głos syna. Trzymał w ręce zdjęcie, które Jade trzymała w szafce nocnej-Tak powiedziała mi ciocia Perrie-usadowił się między wami-Dlaczego nie możecie się kochać jak ciocia Perrie i wujek Jack?-akurat kończył zdanie kiedy drzwi od mieszkania trzasnęły i Pezz jak burza powędrowała do swojej sypialni przez korytarz, a Zayn zaraz za nią. Po chwili Jasmine przybiegła z wielkim psem do salonu.
-Boże co im się stało?-zapytała sama siebie Jade. Skierowała się w stronę sypialni Perrie.
-Dlaczego on mi to zrobił?-usłyszała jej szept. Zdziwiła się. O kogo chodziło Perrie?
-Mówiłem ci już... To skończony chuj-warknął chłopak i zaraz coś mocno uderzyło o podłogę. Jade wzdrygnęła.
-Ona nie lepsza-ostry ton Pezz jeszcze bardziej zszokował drobną dziewczynę. Nie było już nic słychać. Jedynie co rusz trzaskały szafki, szuflady...
Jade zżerała ciekawość więc bez zastanowienia "wparowała" do sypialni Perrie.
-Kto co wam zrobił?!-zapytała chyba zbyt głośno, bo Perrie ją ucieszyła przykładając do swoich ust palec i wydając z siebie ciche "shh"-Powiecie mi?-wskazała palcem na spakowaną walizkę.
-Jack i Ariana nas zdradzili! Usatysfakcjonowana?-odparła ostro Perrie wrzucając kolejne ubrania chłopaka do walizki. Na końcu wsypała tam wszystkie perfumy z półki, które od niego dostała.
-Jak to?-wydusiła z siebie wreszcie i pomogła przyjaciółce dosunąć suwak.
-Gdy my gdzieś wyjeżdżaliśmy Grande spotykała się z Jack'iem-warknął Zayn stawiając walizkę przy drzwiach.
-Pogadamy później?-zapytała Perrie kiedy Jade miała zamiar wyjść z pokoju.
-Wal jak w dym-zamknęła drzwi i wróciła do salonu-Synku pytałeś dlaczego nie kochamy się jak ciocia Perrie i Jack?-chłopczyk przytaknął-Wiesz dlaczego się tak nie kochamy? Bo ciocia i wujek się już nie kochają-westchnęła siadając obok niego na kocu.
Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi w domu nie było nikogo poza Perrie. Dziewczyna wyciągnęła walizkę swojego BYŁEGO chłopaka na korytarz i zatrzasnęła drzwi z impetem. Już nie była na niego zła... Była wściekła, że wolał dziewczynę jej przyjaciela od niej.
Blondynka opadła na kanapę z słuchawkami w uszach i skuliła się podciągając nogi prawie do brody. Słuchała słów piosenki Sama Smitha doszukując się w niej drugiego dna. Kiedy jej dość krótka playlista zaczęła się od początku chwyciła jakiś zeszyt ze stolika i zaczęła na nim pisać listę zakupów. Już za cztery dni wypadał Sylwester, a ich impreza stała pod znakiem zapytania.
Na dworze było już kilka stopni poniżej zera dlatego dziewczyna szybkim krokiem skierowała się do dużego BMW, które na zimę otrzymała od Malika. Skierowała się do pobliskiego TESCO. Jadąc podziwiała świąteczne dekoracje, które już za niedługo znikną z drzew, lamp i fontann. Na jej szczęście w sklepie nie było zbyt dużo ludzi. Sunęła między półkami chcąc nie zostać zauważ
Ręce podczas wybierania słodyczy instynktownie powędrowały do tych, które przez ostatnie dwa lata kupowali z Jack'iem. Wrzuciła wszystko do wózka i stanęła w kolejce do kasy. W oczach stanęły jej łzy kiedy do sklepu weszła para. Odwróciła od nich wzrok i zaczęła wykładać zakupy na taśmę.
Obiecała się, że po Sylwestrze zapomni o jej "ex" i spróbuje poukładać swoje życie na nowo.
ona przez nikogo. Ostatnie kilka godzin były dla niej okropne, a ostatnim o czym myślała to sztuczne uśmiechanie się do zdjęć.
Notka:
Już się tłumaczę chociaż to pewnie zbędne, bo i tak nikt nie czyta notek, ale dla tych, którzy czekali na rozdział.
Na początku miałam problem z laptopem, a mój telefon nie rozróżnia rodzaju żeńskiego i większość słów pisze jak "wyrzucił" "zrobił" chociaż chce napisać "wyrzuciła" "zrobiła" . A w moim laptopie zepsuła ktoś zalał klawiaturę i padła. Mam nową łączącą się przez USB, ale stara jeszcze pokazywała, że żyje i dostawała od czasu do czasu "padaczki", ale teraz już działa. Jednak ja jeszcze nie jestem do niej całkiem przyzwyczajona i pisze dość powoli dlatego tak długo pisałam rozdział.
Długością nie powala, ale myślę, że się spodoba:*
środa, 18 lutego 2015
12. Baby
-Co wy kurwa sobie wyobrażacie?!-do mieszkania wpadł rozwścieczony Harry. Śledził ich całą drogę do mieszkania, ale dopiero teraz zdecydował się "wkroczyć do akcji".
-Harry?-usłyszał piskliwy głos "przyjaciółki"-Co ty tutaj robisz?-zapytała.
-Co ja tutaj robię?! Lepiej ty odpowiedz mi dlaczego obściskiwałaś się z tym mniemam chłopakiem matki córki chłopaka twojego! Kurwa jak ja poplątanie mówię-warknął i podszedł do dziewczyny-A ty lepiej zaraz jedź po swoje rzeczy do niego!
-Nie, proszę nie mów mu tego-błagała.
-Jeb się-splunął pod jej nogi i zwrócił się do chłopaka-Poza tym, że dostaniesz w mordę od jej "chłopaka" to powinieneś przygotować się na niezłą wymianę zdań z tą... swoją dziewczyną-nie znał tej dziewczyny, ale chciał ją poznać.
-Nie powiesz jej tego!-warknął chłopak podchodząc do Harry'ego.
-Się zdziwisz, bo powiem! Jak przyjedzie to jej powiem-gdy wychodził z mieszkania usłyszał "Mamy przejebane" wypowiedziane przez dziewczynę. Zadrwił z niej.
Wypadł z bloku i wybrał numer
-Halo?-z drugiej strony odezwał się zaspany głos chłopaka.
-Muszę ci coś powiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon... Kiedy wracasz?-zapytał i podrapał się po karku. Zawsze tak robił, gdy się denerwował.
-Nie wiem jutro?-to nie było stwierdzenie.
-To wpadnę do ciebie wieczorem i o wszystkim ci powiem-rozłączył się i wsiadł do swojego auta-Dobrze, że ja nie plątam się w żadne związki-zaśmiał się i nacisnął pedał gazu.
Jade pokręciła przecząco głową. Była tu potrzebna! Albo.... Przynajmniej tak się jej zdawało.
-Kurwa Jade zrozum, że Sarah jest ważna, ale są sprawy ważne i ważniejsze! Nie obchodzi cie to czy twój syn chodzili ciągle smutny i pyta "Tato przywieziemy mamę do domu?" Stajesz się tak egoistyczna Jade-chłopak wstał z krzesła i uderzył ręką o ścianę.
-Niall nie jestem egoistyczna! Ona jest dla mnie ważna... A co jeśli ona umrze, a mnie tu nie będzie?-nie miała siły się kłócić. Była wyczerpana.
-Jade-westchnął-Słońce ona będzie żyć. My też cię potrzebujemy. Bardziej niż ona-kucnął przy niej i ujął jej dłonie w swoje. Kochał tą drobną dziewczynę. A teraz nie mógł patrzeć jak cierpi.
-Nie mogę... I tak dużo przeze mnie wycierpiała. Zostawiłam ją na pastwę losu, a ona teraz straciła matkę. Dzień przed wigilią rozumiesz? Jestem jej potrzebna-spojrzała na ich splecione dłonie.
-Proszę cię. Ja cię tak cholernie proszę. Wróć z nami do Londynu-przytulił ją najczulej jak umiał-Kurwa przywiozę cię tu za jakiś tydzień, ale wróć. Ona nie wybudzi się szybko. Tak mówił lekarz.
Dziewczyna nie odzywała się przez chwilę. Myślała nad wszystkimi za i przeciw.
-Niech ci będzie Niall-westchnęła i przytuliła chłopaka. Potrzebowała tego.
-Będzie dobrze, a teraz choć musimy wracać-pocałował ją w czoło i pomógł wstać. Od teraz wiedzieli, że mogą na siebie liczyć. Nieważne jak miałoby być źle oni będą siebie wspierać.
Zayn otworzył drzwi swojego domu. Było ciemno, zimo i tak smutno. Jakby życie z niego wyparowało. Fakt od dwóch tygodni mało kto tu zaglądał.
Kluczyki, które rzucił na komodę spadły na ziemię, a mały huk rozniósł się echem po domu. Chłopak wysłał wiadomość do Harr'ego, że wrócił do domu, bo ten chciał do niego wpaść. Zaświecił światło i ściągnął kurtkę strzepując z niej krople deszczu. Podkręcił ogrzewanie i wbiegł na górę, by znaleźć suche spodnie.
-Jestem!-usłyszał z dołu, więc zbiegł zapinając swoje jeansy.
-Co takiego fascynującego chciałeś mi powiedzieć?-zapytał spoglądając na chłopaka, który zdążył rozgościć się w jego salonie.
-Znając życie mi nie uwierzysz-zaczął tajemniczo.
-Jak to dobrze być w swoim mieszkaniu-odpowiedziała Perrie i spoglądnęła na Nialla, który niósł śpiącą Jade. Dziewczyna zaraz po wejściu do auta usnęła.
-Gdzie ją zanieść?-zapytał szeptem, a dziewczyna wytłumaczyła mu gdzie jest sypialnia szatynki. Sama pomogła ściągnąć dzieciom kurtki i buty. Zrzuciła z siebie też swoją kurtkę i zaprowadziła dzieci na górę. Tam przebrała je w piżamę i położyła spać. Siedziała między łóżkami i czytała jakieś stare romansidło.
-Chyba będę leciał-usłyszała głos przyjaciela. Blondyn podszedł do łóżka syna i spod jego ręki wyciągnął zabawkowego robota-Śpij dobrze Ron-poprawił jego pościel.
-Nie, zostań-wstała pośpiesznie z ziemi.
-Zostałbym, ale muszę spadać-spojrzał na swój telefon i zagrymasił-Pa Perez-pomachał do niej i wyszedł z pokoju. Dziewczyna wróciła do czytania. Nagle jej telefon zaczął dzwonić, a ta podskoczyła lekko przerażona. Kiedy jednak "odzyskała" świadomość rzuciła się na komórkę, żeby ta nie obudziła dzieci.
-Halo?-zapytała przecierając oczy. Nie zauważyła kiedy zrobiło się późno.
-Musimy ci coś powiedzieć-usłyszała niski męski głos. "Kto to?!" jej wewnętrzny głosik odezwał się. Przecież dzwonił Zayn.
-Harry oddaj mi ten telefon kurwa!-usłyszała wściekły głos Malika, a więc dzwonił jego przyjaciel z zespołu-Perrie muszę ci coś powiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon. Dasz radę spotkać się jutro?-zapytał, a Perrie mruknęła co najwyraźniej miało znaczyć "tak".
-Muszę kończyć-rozłączyła się. Była tak bardzo śpiąca więc powędrowała do swojej sypialni. Ściągnęła kozaki, spodnie i koszulę zostając w bieliźnie i podkoszulku. Położyła się na łóżku naciągając kołdrę na głowę.
Po chwili przypomniała sobie słowa Zayna "Muszę ci coś powiedzieć". O co mu chodziło?
-I tak musimy to skończyć-wysyczał zaspany.
-Naprawdę nie rozumiesz co znaczą dwa głupie słowa?!-pokazała dwa na palcach. Te słowa wcale nie były takie głupie słowa.
-Po pierwsze nawet nie wiem czy to coś jest moje, a po drugie nie mój zasrany interes, że zapomniałaś wziąć jakąś kurewską tabletkę!-wykrzyczał wściekły i zamknął drzwi.
-Tamto jebane dziecko kochałeś chociaż nie było twoje!-warknęła. Kiedy ta słodka dziewczyna nauczyła się przeklinać?
-A skąd mam wiedzieć, że to będzie moje?!-potrząsnął nią-Powinniśmy dawno to skończyć rozumiesz? A teraz oni wiedzą! Będzie jeszcze gorzej niż przedtem-pokazał ręką na drzwi.
Dziewczyna wybiegła z mieszkania i zbiegła po schodach na dwór. Osunęła się po murze i wybuchnęła płaczem.
Notka:
Oficjalnie możecie mnie zabić!
Miałam tyle zajęć... Byłam z przyjaciółkami na lodowisku, tłumaczyłam ff, zabrałam się za odnowienie moich innych ff. Masakra.
No, ale rozdział jest więc mi się cieszcie *brutalna Juls*.
Kocham:
Juls
-Harry?-usłyszał piskliwy głos "przyjaciółki"-Co ty tutaj robisz?-zapytała.
-Co ja tutaj robię?! Lepiej ty odpowiedz mi dlaczego obściskiwałaś się z tym mniemam chłopakiem matki córki chłopaka twojego! Kurwa jak ja poplątanie mówię-warknął i podszedł do dziewczyny-A ty lepiej zaraz jedź po swoje rzeczy do niego!
-Nie, proszę nie mów mu tego-błagała.
-Jeb się-splunął pod jej nogi i zwrócił się do chłopaka-Poza tym, że dostaniesz w mordę od jej "chłopaka" to powinieneś przygotować się na niezłą wymianę zdań z tą... swoją dziewczyną-nie znał tej dziewczyny, ale chciał ją poznać.
-Nie powiesz jej tego!-warknął chłopak podchodząc do Harry'ego.
-Się zdziwisz, bo powiem! Jak przyjedzie to jej powiem-gdy wychodził z mieszkania usłyszał "Mamy przejebane" wypowiedziane przez dziewczynę. Zadrwił z niej.
Wypadł z bloku i wybrał numer
-Halo?-z drugiej strony odezwał się zaspany głos chłopaka.
-Muszę ci coś powiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon... Kiedy wracasz?-zapytał i podrapał się po karku. Zawsze tak robił, gdy się denerwował.
-Nie wiem jutro?-to nie było stwierdzenie.
-To wpadnę do ciebie wieczorem i o wszystkim ci powiem-rozłączył się i wsiadł do swojego auta-Dobrze, że ja nie plątam się w żadne związki-zaśmiał się i nacisnął pedał gazu.
Jade pokręciła przecząco głową. Była tu potrzebna! Albo.... Przynajmniej tak się jej zdawało.
-Kurwa Jade zrozum, że Sarah jest ważna, ale są sprawy ważne i ważniejsze! Nie obchodzi cie to czy twój syn chodzili ciągle smutny i pyta "Tato przywieziemy mamę do domu?" Stajesz się tak egoistyczna Jade-chłopak wstał z krzesła i uderzył ręką o ścianę.
-Niall nie jestem egoistyczna! Ona jest dla mnie ważna... A co jeśli ona umrze, a mnie tu nie będzie?-nie miała siły się kłócić. Była wyczerpana.
-Jade-westchnął-Słońce ona będzie żyć. My też cię potrzebujemy. Bardziej niż ona-kucnął przy niej i ujął jej dłonie w swoje. Kochał tą drobną dziewczynę. A teraz nie mógł patrzeć jak cierpi.
-Nie mogę... I tak dużo przeze mnie wycierpiała. Zostawiłam ją na pastwę losu, a ona teraz straciła matkę. Dzień przed wigilią rozumiesz? Jestem jej potrzebna-spojrzała na ich splecione dłonie.
-Proszę cię. Ja cię tak cholernie proszę. Wróć z nami do Londynu-przytulił ją najczulej jak umiał-Kurwa przywiozę cię tu za jakiś tydzień, ale wróć. Ona nie wybudzi się szybko. Tak mówił lekarz.
Dziewczyna nie odzywała się przez chwilę. Myślała nad wszystkimi za i przeciw.
-Niech ci będzie Niall-westchnęła i przytuliła chłopaka. Potrzebowała tego.
-Będzie dobrze, a teraz choć musimy wracać-pocałował ją w czoło i pomógł wstać. Od teraz wiedzieli, że mogą na siebie liczyć. Nieważne jak miałoby być źle oni będą siebie wspierać.
Zayn otworzył drzwi swojego domu. Było ciemno, zimo i tak smutno. Jakby życie z niego wyparowało. Fakt od dwóch tygodni mało kto tu zaglądał.
Kluczyki, które rzucił na komodę spadły na ziemię, a mały huk rozniósł się echem po domu. Chłopak wysłał wiadomość do Harr'ego, że wrócił do domu, bo ten chciał do niego wpaść. Zaświecił światło i ściągnął kurtkę strzepując z niej krople deszczu. Podkręcił ogrzewanie i wbiegł na górę, by znaleźć suche spodnie.
-Jestem!-usłyszał z dołu, więc zbiegł zapinając swoje jeansy.
-Co takiego fascynującego chciałeś mi powiedzieć?-zapytał spoglądając na chłopaka, który zdążył rozgościć się w jego salonie.
-Znając życie mi nie uwierzysz-zaczął tajemniczo.
-Jak to dobrze być w swoim mieszkaniu-odpowiedziała Perrie i spoglądnęła na Nialla, który niósł śpiącą Jade. Dziewczyna zaraz po wejściu do auta usnęła.
-Gdzie ją zanieść?-zapytał szeptem, a dziewczyna wytłumaczyła mu gdzie jest sypialnia szatynki. Sama pomogła ściągnąć dzieciom kurtki i buty. Zrzuciła z siebie też swoją kurtkę i zaprowadziła dzieci na górę. Tam przebrała je w piżamę i położyła spać. Siedziała między łóżkami i czytała jakieś stare romansidło.
-Chyba będę leciał-usłyszała głos przyjaciela. Blondyn podszedł do łóżka syna i spod jego ręki wyciągnął zabawkowego robota-Śpij dobrze Ron-poprawił jego pościel.
-Nie, zostań-wstała pośpiesznie z ziemi.
-Zostałbym, ale muszę spadać-spojrzał na swój telefon i zagrymasił-Pa Perez-pomachał do niej i wyszedł z pokoju. Dziewczyna wróciła do czytania. Nagle jej telefon zaczął dzwonić, a ta podskoczyła lekko przerażona. Kiedy jednak "odzyskała" świadomość rzuciła się na komórkę, żeby ta nie obudziła dzieci.
-Halo?-zapytała przecierając oczy. Nie zauważyła kiedy zrobiło się późno.
-Musimy ci coś powiedzieć-usłyszała niski męski głos. "Kto to?!" jej wewnętrzny głosik odezwał się. Przecież dzwonił Zayn.
-Harry oddaj mi ten telefon kurwa!-usłyszała wściekły głos Malika, a więc dzwonił jego przyjaciel z zespołu-Perrie muszę ci coś powiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon. Dasz radę spotkać się jutro?-zapytał, a Perrie mruknęła co najwyraźniej miało znaczyć "tak".
-Muszę kończyć-rozłączyła się. Była tak bardzo śpiąca więc powędrowała do swojej sypialni. Ściągnęła kozaki, spodnie i koszulę zostając w bieliźnie i podkoszulku. Położyła się na łóżku naciągając kołdrę na głowę.
Po chwili przypomniała sobie słowa Zayna "Muszę ci coś powiedzieć". O co mu chodziło?
-I tak musimy to skończyć-wysyczał zaspany.
-Naprawdę nie rozumiesz co znaczą dwa głupie słowa?!-pokazała dwa na palcach. Te słowa wcale nie były takie głupie słowa.
-Po pierwsze nawet nie wiem czy to coś jest moje, a po drugie nie mój zasrany interes, że zapomniałaś wziąć jakąś kurewską tabletkę!-wykrzyczał wściekły i zamknął drzwi.
-Tamto jebane dziecko kochałeś chociaż nie było twoje!-warknęła. Kiedy ta słodka dziewczyna nauczyła się przeklinać?
-A skąd mam wiedzieć, że to będzie moje?!-potrząsnął nią-Powinniśmy dawno to skończyć rozumiesz? A teraz oni wiedzą! Będzie jeszcze gorzej niż przedtem-pokazał ręką na drzwi.
Dziewczyna wybiegła z mieszkania i zbiegła po schodach na dwór. Osunęła się po murze i wybuchnęła płaczem.
Notka:
Oficjalnie możecie mnie zabić!
Miałam tyle zajęć... Byłam z przyjaciółkami na lodowisku, tłumaczyłam ff, zabrałam się za odnowienie moich innych ff. Masakra.
No, ale rozdział jest więc mi się cieszcie *brutalna Juls*.
Kocham:
Juls
sobota, 7 lutego 2015
11. Back Home
W Newcastle święta jeszcze nigdy nie były tak ponure. Nie ze względu na pogodę, ale na to, że Jade nie pojawiła się w domu od trzech dni. Ciągle siedziała przy łóżku przyjaciółki i nie spuszczała z niej wzroku. Dziewczyna nigdy taka nie była.
Jej podpuchnięte oczy coraz bardziej piekły, zmęczenie dawało swe znaki, a przy każdym ruchu w głowie kręciło jej się nie miłosiernie. Biały pokój i wszystko na około przerażało dziewczynę.
Była tak nieodpowiedzialna sama to przyznała. W domu czekał na nią syn, ale ona ślęczała jak głupia przy Sarah. Od czasu do czasu wpadała do niej Perrie i przyprowadzała Aarona. Wczoraj była nawet jej mama. Nikt nie zdołał jej przekonać by wróciła do domu.
Z wstającym słońcem narodził się nowy dzień. Niedziela to dziś miał przyjechać Niall. Jednak Jade na śmierć o tym zapomniała.
Pod dość duży dom Jade podjechał czarny Range Rover. Wysiadł z niego blondyn. Był lekko przerażony. Pierwszy raz miał stanąć na progu domu Jade. Zatrzasnął drzwi i wolnym krokiem szedł w stronę furtki.
Perrie stała w oknie ganku i wyglądała co chwile za nie. Jako jedyna chyba nie zapomniała, że dziś ma przyjechać Niall.
-Aaron spójrz kto do nas idzie-wciągnęła go na parapet.
-Tata?!-krzyknął ucieszony i wybiegł na podwórko. Wskoczył Niallowi w ramiona i mocno go przytulił.
-Cześć mały-chłopak rozmierzwił jego brązowe włosy. Kochał tego małego łobuza. Dla niego mógł rzucić wszystko. Tak jak teraz kilka dodatkowych dni w swoim rodzinnym domu.
-Chodź! Ciocia na ciebie czeka-wskazał swoją małą rączką na drzwi.
-A mama?-zapytał z nadzieją w głosie. Chciał zobaczyć swoją miłość. Tak dawno się nie widzieli... Tak dawno nie rozmawiali twarz w twarz.
-Nie-chłopczyk posmutniał-Od kilku dni nie ma jej w domu tylko siedzi tam-zamyślił się-No tym...-zacisnął swoje rączki w piąstki i próbował sobie przypomnieć jak nazywa się dany budynek-Szpitalu!-krzyknął nagle uradowany.
-Mamie coś się stało?!-spytał przerażony Horan.
-Nie wiem-wzruszył ramionami Ron-Chodź do cioci ona ci wszystko powie-nalegał chłopczyk, ale Perrie była szybsza i wyszła na dwór owijając się swoją bluzą.
-Co z Jade?-wolną ręką przytulił przyjaciółkę.
-Z jej zdrowiem wszystko okey. Jej przyjaciółka jest w szpitalu i tam przesiaduje. Z jej psychiką coś się dzieje-blondyn zaniepokoił się.
-Dlaczego?-zapytał trochę przerażony. W międzyczasie Aaron poszedł do domu a Niall i Perrie zostali na dworze.
-W wigilie tam pojechała i do dziś nie było jej w domu. Jakby kompletnie zapomniała o Ronie. Siedzi tam gapi się w Sars. Wychudła... Nialler musisz jej pomóc-blondynka spojrzała na niego, a chłopak spochmurniał.
-Zabierzesz mnie do niej?-zapytał przeczesując swoje farbowane włosy.
-Jasne, ale wezmę jeszcze Aarona okay?-chłopak pokiwał głową i wszedł do auta.
Po chwili do auta wgramolił mu się mały uśmiechnięty chłopczyk, a Perrie siadła na przednim siedzeniu.
-Jedziemy do mamy?-zapytał chłopczyk zapinając pas-Przywieziemy ją do domu?-nadzieję w jego głosie było czuć na kilometr.
-Spróbujemy-powiedział Niall-A wieczorem pojedziemy do mnie okay? A za niedługo przyjedzie po ciebie mama. Wezmę cię do kina czy gdzie tam będziesz chciał. Cieszysz się?-spojrzał na niego.
-Tak!-krzyknął radośnie.
Niall oparł ręce o szybę sali i spojrzał na Jade. Nawet go nie zauważyła. Miała przetłuszczone włosy, podkrążone oczy i wychudzone ręce. Miała smutny wyraz i oczy zalane łzami.
Chłopak jak cień wszedł do sali i stanął opierając się plecami o drzwi.
-Jade-szepnął. Dziewczyna gwałtownie podniosła głowę do góry i niesamowicie się zdziwiła. Na jej twarz nie wkradł się ano cień uśmiechu. Patrzyła tak na niego jakby czegoś czekając.
-Przytul ją-szepnęła Perrie wkładając usta między drzwi, a framugę. Chłopak zakrył twarz ręką, by wyglądało na to, że ziewa, a tak naprawdę ukrywał swój uśmiech.
Wreszcie się ogarnął i mocno przytulił Jade całując jej włosy.
-Wróć z nami do domu. Proszę cię Jade-wyszeptał do jej ucha.
-Ona jutro wraca...-warknął chłopak bawiąc się czerwonym kosmykiem włosów.
-To cieszmy się dzisiejszą nocą-powiedziała kusząco. Chłopak pocałował jej usta. Pocałunek zaczął się pogłębiać.
-Ja...-dziewczyna nie zdążyła skończyć, bo usłyszała dzwonek do drzwi. Zrezygnowana puściła koszulę chłopaka i kazała mu iść otworzyć. Nie wiedzieli, że ten dzwonek będzie zwiastunem obitej twarzy i kłopotów.
Notka:
Fuck, fuck, fuck! Znowu się spóźniłam....
Ale jest! Cieszycie się?
Tak dużo Nialla... Niall wszędzie.
Podoba się wam? Mi szczerze nawet.
I znów pojawia się ta para. Za tydzień (?) w następnym rozdziale, w każdym bądź razie to się wyjaśni. Będzie akcja xd
Kocham:
Juls.
Jej podpuchnięte oczy coraz bardziej piekły, zmęczenie dawało swe znaki, a przy każdym ruchu w głowie kręciło jej się nie miłosiernie. Biały pokój i wszystko na około przerażało dziewczynę.
Była tak nieodpowiedzialna sama to przyznała. W domu czekał na nią syn, ale ona ślęczała jak głupia przy Sarah. Od czasu do czasu wpadała do niej Perrie i przyprowadzała Aarona. Wczoraj była nawet jej mama. Nikt nie zdołał jej przekonać by wróciła do domu.
Z wstającym słońcem narodził się nowy dzień. Niedziela to dziś miał przyjechać Niall. Jednak Jade na śmierć o tym zapomniała.
Pod dość duży dom Jade podjechał czarny Range Rover. Wysiadł z niego blondyn. Był lekko przerażony. Pierwszy raz miał stanąć na progu domu Jade. Zatrzasnął drzwi i wolnym krokiem szedł w stronę furtki.
Perrie stała w oknie ganku i wyglądała co chwile za nie. Jako jedyna chyba nie zapomniała, że dziś ma przyjechać Niall.
-Aaron spójrz kto do nas idzie-wciągnęła go na parapet.
-Tata?!-krzyknął ucieszony i wybiegł na podwórko. Wskoczył Niallowi w ramiona i mocno go przytulił.
-Cześć mały-chłopak rozmierzwił jego brązowe włosy. Kochał tego małego łobuza. Dla niego mógł rzucić wszystko. Tak jak teraz kilka dodatkowych dni w swoim rodzinnym domu.
-Chodź! Ciocia na ciebie czeka-wskazał swoją małą rączką na drzwi.
-A mama?-zapytał z nadzieją w głosie. Chciał zobaczyć swoją miłość. Tak dawno się nie widzieli... Tak dawno nie rozmawiali twarz w twarz.
-Nie-chłopczyk posmutniał-Od kilku dni nie ma jej w domu tylko siedzi tam-zamyślił się-No tym...-zacisnął swoje rączki w piąstki i próbował sobie przypomnieć jak nazywa się dany budynek-Szpitalu!-krzyknął nagle uradowany.
-Mamie coś się stało?!-spytał przerażony Horan.
-Nie wiem-wzruszył ramionami Ron-Chodź do cioci ona ci wszystko powie-nalegał chłopczyk, ale Perrie była szybsza i wyszła na dwór owijając się swoją bluzą.
-Co z Jade?-wolną ręką przytulił przyjaciółkę.
-Z jej zdrowiem wszystko okey. Jej przyjaciółka jest w szpitalu i tam przesiaduje. Z jej psychiką coś się dzieje-blondyn zaniepokoił się.
-Dlaczego?-zapytał trochę przerażony. W międzyczasie Aaron poszedł do domu a Niall i Perrie zostali na dworze.
-W wigilie tam pojechała i do dziś nie było jej w domu. Jakby kompletnie zapomniała o Ronie. Siedzi tam gapi się w Sars. Wychudła... Nialler musisz jej pomóc-blondynka spojrzała na niego, a chłopak spochmurniał.
-Zabierzesz mnie do niej?-zapytał przeczesując swoje farbowane włosy.
-Jasne, ale wezmę jeszcze Aarona okay?-chłopak pokiwał głową i wszedł do auta.
Po chwili do auta wgramolił mu się mały uśmiechnięty chłopczyk, a Perrie siadła na przednim siedzeniu.
-Jedziemy do mamy?-zapytał chłopczyk zapinając pas-Przywieziemy ją do domu?-nadzieję w jego głosie było czuć na kilometr.
-Spróbujemy-powiedział Niall-A wieczorem pojedziemy do mnie okay? A za niedługo przyjedzie po ciebie mama. Wezmę cię do kina czy gdzie tam będziesz chciał. Cieszysz się?-spojrzał na niego.
-Tak!-krzyknął radośnie.
Niall oparł ręce o szybę sali i spojrzał na Jade. Nawet go nie zauważyła. Miała przetłuszczone włosy, podkrążone oczy i wychudzone ręce. Miała smutny wyraz i oczy zalane łzami.
Chłopak jak cień wszedł do sali i stanął opierając się plecami o drzwi.
-Jade-szepnął. Dziewczyna gwałtownie podniosła głowę do góry i niesamowicie się zdziwiła. Na jej twarz nie wkradł się ano cień uśmiechu. Patrzyła tak na niego jakby czegoś czekając.
-Przytul ją-szepnęła Perrie wkładając usta między drzwi, a framugę. Chłopak zakrył twarz ręką, by wyglądało na to, że ziewa, a tak naprawdę ukrywał swój uśmiech.
Wreszcie się ogarnął i mocno przytulił Jade całując jej włosy.
-Wróć z nami do domu. Proszę cię Jade-wyszeptał do jej ucha.
-Ona jutro wraca...-warknął chłopak bawiąc się czerwonym kosmykiem włosów.
-To cieszmy się dzisiejszą nocą-powiedziała kusząco. Chłopak pocałował jej usta. Pocałunek zaczął się pogłębiać.
-Ja...-dziewczyna nie zdążyła skończyć, bo usłyszała dzwonek do drzwi. Zrezygnowana puściła koszulę chłopaka i kazała mu iść otworzyć. Nie wiedzieli, że ten dzwonek będzie zwiastunem obitej twarzy i kłopotów.
Notka:
Fuck, fuck, fuck! Znowu się spóźniłam....
Ale jest! Cieszycie się?
Tak dużo Nialla... Niall wszędzie.
Podoba się wam? Mi szczerze nawet.
I znów pojawia się ta para. Za tydzień (?) w następnym rozdziale, w każdym bądź razie to się wyjaśni. Będzie akcja xd
Kocham:
Juls.
sobota, 31 stycznia 2015
10. Red Hair
Niall siedział na werandzie z swoim bratem Gregiem. Zaczął padać śnieg. Blondyn go uwielbiał. Pokochał go jeszcze za dzieciaka i zostało mu to do teraz. W ręce obracał swój biały telefon. Wahał się czy nie zadzwonić do Jade.
-Masz dziewczynę?-wypalił nagle Greg. Nikt poza mamą Nialla nie wiedział o Jade i Aaronie.
-Nie!-krzyknął podnosząc ręce w geście obrony-Skąd takie podejrzenia?-zaśmiał się.
-Ciągle gapisz się w ten telefon jakby "Pisz, dzwoń błagam!"-Niall wywrócił oczami-No co?! Nie chce żebyś był wiecznym prawiczkiem Niall!
-Nie jestem prawiczkiem Greg!-spojrzał na niego spod byka.
-Uuuu! O kiedy?
-Pieprz się-blondyn wstał z krzesła i trzepnął brata w głowę. W tym momencie telefon Nialla zaczął dzwonić. "Jeed" zdziwił się, ale odebrał telefon.
-Halo?
-Niall mam sprawę-zaczęła Jade.
-O co chodzi?-zaniepokoił się. Greg zaczął chichotać i wypowiedział nieme "Dziewczyna?" . Niall wystawił w jego stronę środkowy palec.
-Mógłbyś zająć się Aaronem między końcem świąt a sylwestrem? Muszę zostać na dłużej u mnie-choć chłopak nie widział tego to czuł że dziewczyna zagryza wargę.
-W sobotę wracam do domu więc w niedzielę mógłbym po nią przyjechać tam do ciebie żebyś nie musiała jeździć-uśmiechnął się do telefonu. Greg wciąż chichotał na swoim krześle.
-Naprawdę? Jeju dziękuję!-krzyknęła "radośnie"-Muszę już kończyć. Wesołych Świąta Niall!-w telefonie rozległo się głośne "piik", ale Horan wciąż trzymał urządzenie przy uchu.
-To była twoja dziewczyna Niall! I mi tu nie kłam!
-Greg to na serio nie moja dziewczyna! Dzwoniła zapytać się czy zajmę się Aaronem-wzruszył ramionami.
-Czyli...?
-Jej synem-"naszym" cisnęło się na jego usta, ale w odpowiednim momencie je zamknął.
-Och nie kłam-wywrócił oczami-To wasz syn Nialluś!
-Co nie?-kłamanie wychodziło mu najgorzej ze wszystkiego. Ale przecież nie rozmawiał na tyle z Gregiem żeby mu się wygadać. A może powiedział coś przez sen?
-Eh.. Mama się wygadała-zachichotał jak mała dziewczynka.
-Boże mamo tobie cokolwiek powiedzieć-warknął i miał już wejść do domu-A ty czegoś się nie naćpałeś? Może w tym jedzeniu na kolacji choć było?-wszedł do domu a Greg wciąż chichotał.
Jasmine goniła Aarona, który zabrał jej ulubioną lalkę.
-Ajbo powiesz mi gdzie schowałaś mojego robotia, ajbo Lunia straci głowę!-krzyknął mały chłopiec. Jasmine nie wiedziała co robić.
-A twojemu robotowi odpadną wszystkie guziczki!-spod zlewu wyciągnęła "Ted'a"
-Teduś!-krzyknął ucieszony, ale wciąż nie puszczał lalki.
Perrie zdziwiona krzykami Jas i Rona. Weszła do kuchni i wybuchła śmiechem. Aaron trzymał łyżkę przy szyi lalki i krzyczał, że zaraz Lunia straci głowę, zaś Jasmine trzymała robota nad strumieniem wody. Blondynka równocześnie z rąk dzieci zabrała zabawki i oddała właścicielom.
-Zgoda?-spojrzała to na córkę to na Aarona.
-Zgoda-dzieci odpowiedziały równocześnie i pobiegły bawić się do salonu. Perrie zaśmiała się cicho i podążyła za nimi. Na małym stoliku zauważyła telefon.-Perrie?-usłyszała głos swojej matki za plecami. Skinęła na nią głową-Pół dnia dzwonił do ciebie jakiś Zayn. Kto to?-uśmiechnęła się lekko.
-Ojciec Jasmine...
Operacja Sarah skończyła się przed kilkoma chwilami. Jade stała przy drzwiach sali operacyjnej i przeskakiwała z nogi na nogę. Sarah mogła wyjść z tej operacji żywa, albo znaleźć się w kostnicy. Po mniej więcej pięciu minutach koło dziewczyny pojawił się doktor.
-Co z nią?-krzyknęła jakby wyrwana z transu.
-W czasie operacji doszło do kilku krytycznych sytuacji, ale udało nam się z tego wyjść.
-Więc z Sarah wszystko dobrze?
-Nie całkiem-przeciągał-Pani Sarah wpadła w śpiączkę-dziewczyna zaczęła kręcić głową. Z dupy do ciemnej dupy. Było coraz gorzej.
-Ale z nią będzie dobrze? Wybudzi się prawda?-pytała pełna nadziei.
-Wybudzi się na pewno, ale nie mogę zapewnić pani, że jako zdrowa kobieta... Może do końca życia zostać tak zwaną "rośliną"-Jade była coraz bardziej zrozpaczona. Potrzebowała kogoś kto by ją przytulił, pocałował w czubek głowy i powiedział, że będzie dobrze. Czuła się samotna, tak cholernie samotna. Choć miała wokół siebie pełno przyjaciół to brakowało jej tej jednej osoby. Dobrze wiedziała kim ona jest, ale bała się sama przed sobą przyznać.
"Zostało mi się modlić by wyzdrowiała" pomyślała i usiadła na niebieskim krzesełku.
Czerwono włosa dziewczyna ciągnęła za rękę chłopaka. W ostatniej chwili wpadli do zamykającej się windy. Pragnęli siebie. Jedyną przeszkodą przed rzuceniem się na ciebie w małym pomieszczeniu była starsza pani stojąca w kącie. Dziewczyna przeskakiwała z nogi na nogę i ściskała rękę chłopaka. Żałowała, że kupiła mieszkanie na siedemnastym piętrze. Gdyby kupiła je jakoś w połowie budynku znaleźli by się tam już dużo wcześniej.
Kiedy nareszcie drzwi widny rozsunęły się para szybszym krokiem skierowała się do drzwi. Będąc już za nimi połączyli usta w łapczywym pocałunku. Mężczyzna z swoimi pocałunkami zjechał na szyję gdzie boleśnie zassał skórę.
-Chcę cię pieprzyć tu i teraz.
Notka:
I jak wrażenia?
Pamiętacie tą parę z 03.? Znów ją tu wciągam i mam dla was zadanie! Kim jest tajemnicza dziewczyna i chłopak? Myślę, że wymyślicie :) W następnych rozdziałach to się rozwiąże.
Chcę was również poinformować, żę dziś nastąpi mała zmiana w bohaterach. Dodam nowe gify, informacje i nowych bohaterów! Kto sie cieszy? :D
I ostatnią rzeczą o jakiej chce tu napisać to, że dziś/wczoraj zaczęły mi się ferie i w ciągu tych dwóch tygodni chcę dodać min. 2 rozdziały, ale nic nie obiecuję gdyż mam dwa "wyjazdy" krótkie bo krótkie, ale czas także zabierają :)
Kocham was :*
-Masz dziewczynę?-wypalił nagle Greg. Nikt poza mamą Nialla nie wiedział o Jade i Aaronie.
-Nie!-krzyknął podnosząc ręce w geście obrony-Skąd takie podejrzenia?-zaśmiał się.
-Ciągle gapisz się w ten telefon jakby "Pisz, dzwoń błagam!"-Niall wywrócił oczami-No co?! Nie chce żebyś był wiecznym prawiczkiem Niall!
-Nie jestem prawiczkiem Greg!-spojrzał na niego spod byka.
-Uuuu! O kiedy?
-Pieprz się-blondyn wstał z krzesła i trzepnął brata w głowę. W tym momencie telefon Nialla zaczął dzwonić. "Jeed" zdziwił się, ale odebrał telefon.
-Halo?
-Niall mam sprawę-zaczęła Jade.
-O co chodzi?-zaniepokoił się. Greg zaczął chichotać i wypowiedział nieme "Dziewczyna?" . Niall wystawił w jego stronę środkowy palec.
-Mógłbyś zająć się Aaronem między końcem świąt a sylwestrem? Muszę zostać na dłużej u mnie-choć chłopak nie widział tego to czuł że dziewczyna zagryza wargę.
-W sobotę wracam do domu więc w niedzielę mógłbym po nią przyjechać tam do ciebie żebyś nie musiała jeździć-uśmiechnął się do telefonu. Greg wciąż chichotał na swoim krześle.
-Naprawdę? Jeju dziękuję!-krzyknęła "radośnie"-Muszę już kończyć. Wesołych Świąta Niall!-w telefonie rozległo się głośne "piik", ale Horan wciąż trzymał urządzenie przy uchu.
-To była twoja dziewczyna Niall! I mi tu nie kłam!
-Greg to na serio nie moja dziewczyna! Dzwoniła zapytać się czy zajmę się Aaronem-wzruszył ramionami.
-Czyli...?
-Jej synem-"naszym" cisnęło się na jego usta, ale w odpowiednim momencie je zamknął.
-Och nie kłam-wywrócił oczami-To wasz syn Nialluś!
-Co nie?-kłamanie wychodziło mu najgorzej ze wszystkiego. Ale przecież nie rozmawiał na tyle z Gregiem żeby mu się wygadać. A może powiedział coś przez sen?
-Eh.. Mama się wygadała-zachichotał jak mała dziewczynka.
-Boże mamo tobie cokolwiek powiedzieć-warknął i miał już wejść do domu-A ty czegoś się nie naćpałeś? Może w tym jedzeniu na kolacji choć było?-wszedł do domu a Greg wciąż chichotał.
Jasmine goniła Aarona, który zabrał jej ulubioną lalkę.
-Ajbo powiesz mi gdzie schowałaś mojego robotia, ajbo Lunia straci głowę!-krzyknął mały chłopiec. Jasmine nie wiedziała co robić.
-A twojemu robotowi odpadną wszystkie guziczki!-spod zlewu wyciągnęła "Ted'a"
-Teduś!-krzyknął ucieszony, ale wciąż nie puszczał lalki.
Perrie zdziwiona krzykami Jas i Rona. Weszła do kuchni i wybuchła śmiechem. Aaron trzymał łyżkę przy szyi lalki i krzyczał, że zaraz Lunia straci głowę, zaś Jasmine trzymała robota nad strumieniem wody. Blondynka równocześnie z rąk dzieci zabrała zabawki i oddała właścicielom.
-Zgoda?-spojrzała to na córkę to na Aarona.
-Zgoda-dzieci odpowiedziały równocześnie i pobiegły bawić się do salonu. Perrie zaśmiała się cicho i podążyła za nimi. Na małym stoliku zauważyła telefon.-Perrie?-usłyszała głos swojej matki za plecami. Skinęła na nią głową-Pół dnia dzwonił do ciebie jakiś Zayn. Kto to?-uśmiechnęła się lekko.
-Ojciec Jasmine...
Operacja Sarah skończyła się przed kilkoma chwilami. Jade stała przy drzwiach sali operacyjnej i przeskakiwała z nogi na nogę. Sarah mogła wyjść z tej operacji żywa, albo znaleźć się w kostnicy. Po mniej więcej pięciu minutach koło dziewczyny pojawił się doktor.
-Co z nią?-krzyknęła jakby wyrwana z transu.
-W czasie operacji doszło do kilku krytycznych sytuacji, ale udało nam się z tego wyjść.
-Więc z Sarah wszystko dobrze?
-Nie całkiem-przeciągał-Pani Sarah wpadła w śpiączkę-dziewczyna zaczęła kręcić głową. Z dupy do ciemnej dupy. Było coraz gorzej.
-Ale z nią będzie dobrze? Wybudzi się prawda?-pytała pełna nadziei.
-Wybudzi się na pewno, ale nie mogę zapewnić pani, że jako zdrowa kobieta... Może do końca życia zostać tak zwaną "rośliną"-Jade była coraz bardziej zrozpaczona. Potrzebowała kogoś kto by ją przytulił, pocałował w czubek głowy i powiedział, że będzie dobrze. Czuła się samotna, tak cholernie samotna. Choć miała wokół siebie pełno przyjaciół to brakowało jej tej jednej osoby. Dobrze wiedziała kim ona jest, ale bała się sama przed sobą przyznać.
"Zostało mi się modlić by wyzdrowiała" pomyślała i usiadła na niebieskim krzesełku.
Czerwono włosa dziewczyna ciągnęła za rękę chłopaka. W ostatniej chwili wpadli do zamykającej się windy. Pragnęli siebie. Jedyną przeszkodą przed rzuceniem się na ciebie w małym pomieszczeniu była starsza pani stojąca w kącie. Dziewczyna przeskakiwała z nogi na nogę i ściskała rękę chłopaka. Żałowała, że kupiła mieszkanie na siedemnastym piętrze. Gdyby kupiła je jakoś w połowie budynku znaleźli by się tam już dużo wcześniej.
Kiedy nareszcie drzwi widny rozsunęły się para szybszym krokiem skierowała się do drzwi. Będąc już za nimi połączyli usta w łapczywym pocałunku. Mężczyzna z swoimi pocałunkami zjechał na szyję gdzie boleśnie zassał skórę.
-Chcę cię pieprzyć tu i teraz.
Notka:
I jak wrażenia?
Pamiętacie tą parę z 03.? Znów ją tu wciągam i mam dla was zadanie! Kim jest tajemnicza dziewczyna i chłopak? Myślę, że wymyślicie :) W następnych rozdziałach to się rozwiąże.
Chcę was również poinformować, żę dziś nastąpi mała zmiana w bohaterach. Dodam nowe gify, informacje i nowych bohaterów! Kto sie cieszy? :D
I ostatnią rzeczą o jakiej chce tu napisać to, że dziś/wczoraj zaczęły mi się ferie i w ciągu tych dwóch tygodni chcę dodać min. 2 rozdziały, ale nic nie obiecuję gdyż mam dwa "wyjazdy" krótkie bo krótkie, ale czas także zabierają :)
Kocham was :*
piątek, 23 stycznia 2015
09. Proud
Mama Perrie zdenerwowana uciążliwym dzwonieniem telefonu Perrie spoglądnęła na jego ekranik. Jedno nieodebrane połączenie od Jack'a i kilka od nieznanego jej Zayn'a. Kojarzyła to imię, ale nie mogła przypomnieć sobie do kogo ono należy. Po kilku sekundach na ekranie pojawiła się treść sms'a właśnie od Zayn'a.
"Perrie wszystko ok? Zero znaku życia od dwóch dni. To nie w twoim stylu Perez". Nie wiele osób mogło mówić do niej "Perez" było to raczej przezwisko zarezerwowane dla najbliższych przyjaciół. Debbie znała ich wszystkich, ale dlaczego nie kojarzyła Zayn'a?
-Norma?! Znasz jakiegoś Zayn'a?!
-Jade nawijała połowę wieczoru o jakimś Niall'u i Zayn'ie, ale niezbyt ją słuchałam. A co?
-A bo do Perrie dzwoni od jakiś dwudziestu minut... Może to jej nowy chłopak? Nie to raczej nie możliwe, bo nic o tym nie wspominała.
-Jeśli wrócą na kolacje to się spytasz-wzdrygnęła ramionami Norma.
Perrie szła krętymi korytarzami szpitala by dopaść jedynego w tym budynku automatu z kawą. Był na parterze gdzieś koło bufetu.
-Ale gdzie jest bufet?-powiedziała sama do siebie i nagle na kogoś wpadła-O boże przepraszam!-pisnęła i wstała z ziemi otrzepując swoje szare dresy.
-Perrie?-niski ton sprawił, że dziewczyna spojrzała do góry.
-Connor?!-zaczęła się wycofywać.
-Szłaś w tamtą stronę Perez-jej przezwisko powiedział wolno i dosadnie. Blondynka skrzywiła się.
-Nie nazywaj mnie tak!-warknęła a jej wargi zaczęły niespokojnie drgać.
-Teraz się jeszcze rozpłacz i będzie kolejny skandal w tabloidach-zaśmiał się drwiąco i na pewno nie przyjacielsko-Słyszałem, że teraz masz kogoś kto może cię nazywać Perez-uśmiechnął się chytrze-I nie chodzi mi tutaj o Jack'a!
-Przestań dobra? Nie możesz po prostu odpuścić?-zapytała z głosem przepełnionym smutkiem. "Kurwa nie płacz, Perrie! Nie teraz!" zganiła się w myślach i znów spojrzała na chłopaka.
-Postaw się w mojej sytuacji! Byliśmy razem a ty pieprzyłaś się z jakimś arabem i zrobiłaś sobie z nim bachora! Edwards jesteś zerem! Zerem gorszym niż ja-warknął i nagle poczuł mocny ból w lewym policzku-I co ty kurwa robisz?!
-Ty ranisz mnie, a ja ranie ciebie proste!-wzruszyła ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz w świecie. Wyminęła chłopaka, ale nagle odwróciła się i podeszła trochę bliżej niego-A to za pieprzonego araba-jej kolano wylądowało między nogami Connora przez co ten zawył z bólu. Wszystkie osoby, które przewinęły się w między czasie odwróciły się. Kilka dziewczyn z tak zwanym "respectem" spoglądało na dziewczynę, a chłopacy krzywili się na sam widok uderzenia. Perrie zaśmiała się i poszła w swoim kierunku.
Zaczęła szukać po kieszeniach telefonu i sprawdzić czy Zayn albo Jack do niej nie napisał. Tęskniła za tą dwójką. Nie wiedziała, za którym bardziej.
Kiedy wreszcie miała dwa kubki kawy w ręce i małe opakowanie cukru zdecydowała się na drogę powrotną do Jade. Zastała ją płaczącą przy szybie od sali blondynki. Drzwi były uchylone a na łóżku nie leżał żaden człowiek. Brązowe kubki wypadły z rąk Perrie.
Zayn siedział z telefonem przy uchu i słuchał narzekania Ariany, że śnieg zasypał całą jej dzielnice i jest uziemiona w domu.
-No tak, tak-przytaknął jej i zaczął kreślić najróżniejsze kształty, napisy i znaczki na kartce w szkicowniku-Kurwa-warknął czym przerwał monolog swojej dziewczyny.
-Co jest?-zapytała lekko przerażona.
-Projektowałem pokój Jas i teraz go zakryślałem-wywrócił oczami-Tak się w twoją opowieść wciągnąłem-zaśmiał się. Było oczywiste, że kłamał.
-Tylko Jas, Jas i Jas! Dawniej było lepiej-krzyknęła a w Zaynie się zagotowało.
-Ariana do jasnej ciasnej! Jasmine to moja córka i będę ciągle o niej mówił, a jeśli ty tego nie rozumiesz to nie wiem co z tobą-parsknął.
-Niech ci będzie-westchnęła i się rozłączyła.
-Mamo chodź tu!-krzyknął Zayn, a zaraz w jadalni pojawiła się jego rodzicielka-Który lepszy?-podał jej szkicownik z dwoma zaprojektowanymi pokojami. Nie robił tego sam. Najlepsza przyjaciółka Trishy, która była projektantem wnętrz chętnie mu pomogła. Wybierali razem meble, farby, którymi miał być wymalowany pokój i dawała wskazówki, gdy Zayn kreślił gdzie co ma stać.
-Ten drugi-wskazała łyżką na pokój, który miał być w kolorze bieli i bordo.
-No już możesz dalej gotować-zaśmiał się i odgonił mamę ruchem ręki.
-Ty też byś pogotował!-śmiała się razem z nim i uderzyła go w tył głowy.
-No to ci pomogę!-wstał z krzesła i odłożył na nie zeszyt.
Gotowanie co prawda nie poszło mu najlepiej, ale Trisha była mu wdzięczna za pomoc.
-Kiedy ja wreszcie poznam twoje dwie panny?-podniosła obie brwi i spojrzała na syna. Zayn wywrócił oczami. Pytała się o to każdego dnia od poznania prawdy.
-Mamo po pierwsze Jasmine jest moją "panną" a Perrie-jego wypowiedz została przerwana.
-Niestety nie! Kontynuuj-zachichotała.
-Mamo-westchnął z małym uśmiechem na twarzy-Obiecuję, że po świętach zabiorę cię do Londynu i poznasz Jas i Perrie-zapewnił kobietę i usiadł przy blacie-No co się tak patrzysz? Brudny jestem?-zaczął oglądać się z każdej strony.
-Nie po prostu dziwię się jak taki niedorajda został ojcem, zrobił karier. Zawsze chciałam być, z któregoś z moich dzieci dumna wiesz? I przez ciebie moje marzenia się spełniają Zen-przytuliła syna. Chłopak też poczuł się dumny. Jest dumnym ojcem i synem.
-Nie wiem Perrie-powiedziała Jade krztusząc się łzami-Ta linia się zrobiła prosta, to coś zaczęło pikać. Ci lekarze tam wpadli i ją zabrali. Nic nie mówili! Jakaś szmata mnie odepchnęła i zaczęła na mnie warczeć. Ten szpital jest psychiczny Perez-szatynka trzęsła się i wtuliła mocniej w blondynkę.
-Sars nie może umrzeć i trzeba w to wierzyć. Nawet nie wiem jak by było ciężko to powtarzaj jedno "Moja mała blondyna będzie żyć" rozumiesz? Nie wolno się poddawać-gładziła jej plecy.
-Nadzieja matką głupich-zaszlochała.
-Jak zwykle bredzisz Jeed-zbeształa ją-Tak nie wolno-przeczesała jej włosy palcami.
-Dziś wigilia-na jej twarz wkradł się jeszcze większy grymas-Nie będzie nas na kolacji Perez. To już druga pod rząd-zagryzła wargi.
-Lekarze mają się pośpieszyć uratować naszą Sarsę. My zdążymy przyjechać na kolacje i unikniemy śmierci przez ucięcie głowy-Perrie próbowała rozluźnić sytuację. Nie udało jej się. Na twarzy Jade nawet kąciku ust lekko nie powędrowały ku górze.
Zrezygnowana Edwards oklapnęła na niebieskie krzesło. Wlepiła wzrok w szybę. Pusta sala raziła swoją bielą.
Notka:
Na wstępie informuję was, że za tydzień mam ferie i nadrobię kilka rozdziałów w najbliższy miesiąc. Mam przynajmniej taką nadzieję:)
I jeszcze jedno. W następnym rodziale więcej Nialla, dzieci i radosnych świąt (tak mam na razie w planach).
Jak podoba się wam rozdział?
Liczę na kilka komentarzy :)
"Perrie wszystko ok? Zero znaku życia od dwóch dni. To nie w twoim stylu Perez". Nie wiele osób mogło mówić do niej "Perez" było to raczej przezwisko zarezerwowane dla najbliższych przyjaciół. Debbie znała ich wszystkich, ale dlaczego nie kojarzyła Zayn'a?
-Norma?! Znasz jakiegoś Zayn'a?!
-Jade nawijała połowę wieczoru o jakimś Niall'u i Zayn'ie, ale niezbyt ją słuchałam. A co?
-A bo do Perrie dzwoni od jakiś dwudziestu minut... Może to jej nowy chłopak? Nie to raczej nie możliwe, bo nic o tym nie wspominała.
-Jeśli wrócą na kolacje to się spytasz-wzdrygnęła ramionami Norma.
Perrie szła krętymi korytarzami szpitala by dopaść jedynego w tym budynku automatu z kawą. Był na parterze gdzieś koło bufetu.
-Ale gdzie jest bufet?-powiedziała sama do siebie i nagle na kogoś wpadła-O boże przepraszam!-pisnęła i wstała z ziemi otrzepując swoje szare dresy.
-Perrie?-niski ton sprawił, że dziewczyna spojrzała do góry.
-Connor?!-zaczęła się wycofywać.
-Szłaś w tamtą stronę Perez-jej przezwisko powiedział wolno i dosadnie. Blondynka skrzywiła się.
-Nie nazywaj mnie tak!-warknęła a jej wargi zaczęły niespokojnie drgać.
-Teraz się jeszcze rozpłacz i będzie kolejny skandal w tabloidach-zaśmiał się drwiąco i na pewno nie przyjacielsko-Słyszałem, że teraz masz kogoś kto może cię nazywać Perez-uśmiechnął się chytrze-I nie chodzi mi tutaj o Jack'a!
-Przestań dobra? Nie możesz po prostu odpuścić?-zapytała z głosem przepełnionym smutkiem. "Kurwa nie płacz, Perrie! Nie teraz!" zganiła się w myślach i znów spojrzała na chłopaka.
-Postaw się w mojej sytuacji! Byliśmy razem a ty pieprzyłaś się z jakimś arabem i zrobiłaś sobie z nim bachora! Edwards jesteś zerem! Zerem gorszym niż ja-warknął i nagle poczuł mocny ból w lewym policzku-I co ty kurwa robisz?!
-Ty ranisz mnie, a ja ranie ciebie proste!-wzruszyła ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz w świecie. Wyminęła chłopaka, ale nagle odwróciła się i podeszła trochę bliżej niego-A to za pieprzonego araba-jej kolano wylądowało między nogami Connora przez co ten zawył z bólu. Wszystkie osoby, które przewinęły się w między czasie odwróciły się. Kilka dziewczyn z tak zwanym "respectem" spoglądało na dziewczynę, a chłopacy krzywili się na sam widok uderzenia. Perrie zaśmiała się i poszła w swoim kierunku.
Zaczęła szukać po kieszeniach telefonu i sprawdzić czy Zayn albo Jack do niej nie napisał. Tęskniła za tą dwójką. Nie wiedziała, za którym bardziej.
Kiedy wreszcie miała dwa kubki kawy w ręce i małe opakowanie cukru zdecydowała się na drogę powrotną do Jade. Zastała ją płaczącą przy szybie od sali blondynki. Drzwi były uchylone a na łóżku nie leżał żaden człowiek. Brązowe kubki wypadły z rąk Perrie.
Zayn siedział z telefonem przy uchu i słuchał narzekania Ariany, że śnieg zasypał całą jej dzielnice i jest uziemiona w domu.
-No tak, tak-przytaknął jej i zaczął kreślić najróżniejsze kształty, napisy i znaczki na kartce w szkicowniku-Kurwa-warknął czym przerwał monolog swojej dziewczyny.
-Co jest?-zapytała lekko przerażona.
-Projektowałem pokój Jas i teraz go zakryślałem-wywrócił oczami-Tak się w twoją opowieść wciągnąłem-zaśmiał się. Było oczywiste, że kłamał.
-Tylko Jas, Jas i Jas! Dawniej było lepiej-krzyknęła a w Zaynie się zagotowało.
-Ariana do jasnej ciasnej! Jasmine to moja córka i będę ciągle o niej mówił, a jeśli ty tego nie rozumiesz to nie wiem co z tobą-parsknął.
-Niech ci będzie-westchnęła i się rozłączyła.
-Mamo chodź tu!-krzyknął Zayn, a zaraz w jadalni pojawiła się jego rodzicielka-Który lepszy?-podał jej szkicownik z dwoma zaprojektowanymi pokojami. Nie robił tego sam. Najlepsza przyjaciółka Trishy, która była projektantem wnętrz chętnie mu pomogła. Wybierali razem meble, farby, którymi miał być wymalowany pokój i dawała wskazówki, gdy Zayn kreślił gdzie co ma stać.
-Ten drugi-wskazała łyżką na pokój, który miał być w kolorze bieli i bordo.
-No już możesz dalej gotować-zaśmiał się i odgonił mamę ruchem ręki.
-Ty też byś pogotował!-śmiała się razem z nim i uderzyła go w tył głowy.
-No to ci pomogę!-wstał z krzesła i odłożył na nie zeszyt.
Gotowanie co prawda nie poszło mu najlepiej, ale Trisha była mu wdzięczna za pomoc.
-Kiedy ja wreszcie poznam twoje dwie panny?-podniosła obie brwi i spojrzała na syna. Zayn wywrócił oczami. Pytała się o to każdego dnia od poznania prawdy.
-Mamo po pierwsze Jasmine jest moją "panną" a Perrie-jego wypowiedz została przerwana.
-Niestety nie! Kontynuuj-zachichotała.
-Mamo-westchnął z małym uśmiechem na twarzy-Obiecuję, że po świętach zabiorę cię do Londynu i poznasz Jas i Perrie-zapewnił kobietę i usiadł przy blacie-No co się tak patrzysz? Brudny jestem?-zaczął oglądać się z każdej strony.
-Nie po prostu dziwię się jak taki niedorajda został ojcem, zrobił karier. Zawsze chciałam być, z któregoś z moich dzieci dumna wiesz? I przez ciebie moje marzenia się spełniają Zen-przytuliła syna. Chłopak też poczuł się dumny. Jest dumnym ojcem i synem.
-Nie wiem Perrie-powiedziała Jade krztusząc się łzami-Ta linia się zrobiła prosta, to coś zaczęło pikać. Ci lekarze tam wpadli i ją zabrali. Nic nie mówili! Jakaś szmata mnie odepchnęła i zaczęła na mnie warczeć. Ten szpital jest psychiczny Perez-szatynka trzęsła się i wtuliła mocniej w blondynkę.
-Sars nie może umrzeć i trzeba w to wierzyć. Nawet nie wiem jak by było ciężko to powtarzaj jedno "Moja mała blondyna będzie żyć" rozumiesz? Nie wolno się poddawać-gładziła jej plecy.
-Nadzieja matką głupich-zaszlochała.
-Jak zwykle bredzisz Jeed-zbeształa ją-Tak nie wolno-przeczesała jej włosy palcami.
-Dziś wigilia-na jej twarz wkradł się jeszcze większy grymas-Nie będzie nas na kolacji Perez. To już druga pod rząd-zagryzła wargi.
-Lekarze mają się pośpieszyć uratować naszą Sarsę. My zdążymy przyjechać na kolacje i unikniemy śmierci przez ucięcie głowy-Perrie próbowała rozluźnić sytuację. Nie udało jej się. Na twarzy Jade nawet kąciku ust lekko nie powędrowały ku górze.
Zrezygnowana Edwards oklapnęła na niebieskie krzesło. Wlepiła wzrok w szybę. Pusta sala raziła swoją bielą.
Notka:
Na wstępie informuję was, że za tydzień mam ferie i nadrobię kilka rozdziałów w najbliższy miesiąc. Mam przynajmniej taką nadzieję:)
I jeszcze jedno. W następnym rodziale więcej Nialla, dzieci i radosnych świąt (tak mam na razie w planach).
Jak podoba się wam rozdział?
Liczę na kilka komentarzy :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)